środa, 5 września 2018

tytuł posta

Byliśmy dziś z Wiceprezesem na wydziale, na "seminarium", z naszym drogim promotorem. W drodze już wiedzieliśmy, że nie będzie dobrze.
- Jestem taka zblazowana i smutna. Nie będzie dobrze.
- Nie będzie. Podkręcasz czymś?
- Uhm, Velvet Underground. I myślę o mojej tragicznej historii.
- Kurczę, a ja myślę o swojej! Przeżywamy dziwne sprawy jednocześnie?
- Jednocześnie. Jakie emocje odczuwasz w związku ze swoją historią?
- Że jestem debilem. Im bardziej cierpię, tym bardziej chcę. A ty?
- Ech. Rozpacz głównie. Poza tym złość i poczucie niesprawiedliwości. Że ktoś w górze albo gdzieś majstruje we wszystkim, żeby było nie za łatwo. Bezradność wobec tego, co czuję i wobec tego, co da się z tym zrobić, czyli nic. Smutne pogodzenie się z losem. Tęsknotę za jabłkami :D I podpisuję się pod tym, co ty mówisz.
- Ładnie powiedziane.
- Mam dziś flow. Mogłabym napisać wiersz. Ale nie doktorat.
- Niech będzie wiersz. Na miejscu Rotena brałbym cokolwiek.
Się uśmialiśmy przez łzy. No i seminarium było słabe. Tylko się zdenerwowaliśmy niepotrzebnie. Próbuję teraz bronić nas oboje i jest to tak autentyczne, że sama przestałam wierzyć, że jest jeszcze w ogóle po co pisać. Chyba jedynie po to, by mieć fajny rys w biografii - doktorat z nieistniejącego kierunku. Ustawa 2.0. Bye, bye, culture studies. Nikogo to nie obchodzi.
Pilnowałam mojej lekowej rozpiski, co było trudne totalnie. Ale się udało. Pierwszy dzień za mną. Generalnie chyba najgorsze za mną, bo wiem, co jest grane i bo zaczęłam. A popołudnie spędziłam na wzdychaniu, a potem na słuchaniu płyt z Hivem. Nie chciało mu się ze mną gadać nawet i zupełnie się nie dziwię. Ile można rozkminiać, wzdychać i się smucić? Jestem, jesteśmy pewne, że to są jakieś sprawy, które się filozofom nie śniły. Bo tak po prostu nie może tak być przecież. Ja może mam coś tam z garem i pewnie niebezpieczny rozrost serca też mam, ale AŻ TAK?

Kompilacja durnowatych tekstów z dziś z tym, co mi się wyrabia w środku. I to nie krętki.

nigdy nie było kulturoznawstwa
tak jak nie było astronomii
mam nadzieję że jest jeszcze kultura
że istnieją gwiazdy

Don Kichot widział swoje wiatraki

najważniejsze jest niewidoczne
powiedziała rozgryzając cukierka
najważniejszy jest dystans
powiedzieli patrząc na zegarek

a do niego nic nie dotarło
i dalej ciskał iskry

iskier też się nie da zatrzymać
i bladoniebieskich oczu
widać je po drugiej stronie lustra

tam jest lepiej
szumią fale na bliźniaczej planecie
nie ma czasu
i wszystko można


Wyślę w raporcie, zamiast kawałka pracy. W końcu co za różnica czy będę uprawiać naukę, poezję, fantazję, grafomanię. Bajki chyba pisać zacznę, połączę wszystkie tragedie Andersena i disneyowskie happy endy. Kaj nie będzie miał w oku lodu, dziewczynka z zapałkami będzie wigilijnym gościem, a mała syrenka nie przebije sobie serca.
I wszystkie wcielę w życie.

3 komentarze:

  1. /Szczeć pospolita/
    "Jest jedną z głównych roślin używanych przy leczeniu boreliozy, gdyż składniki, które zawiera (m.in.saponiny, cefelarozyd, dipsakan, kwas chinowy, diposakotyna i kwas chlorogenowy) są cenne w zwalczaniu tej choroby. Niszczą cysty boreliozy, używanie preparatów z tej rośliny jest polecane częściej niż antybiotykoterapia."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za troskę, przez ten czas od diagnozy zdążyłam się już nieco zorientować. Zioła też będą, ale w dalszej kolejności, stoją już w kolejce razem ze stertą witamin i aż 2 lekami. Dam radę.

      Usuń
    2. /Centra Terapii Boreliozy BioRife - borelioza to nasza specjalność/ Pewnie to jakaś ściema, bo nie potrafili odpowiedzieć na moje pytanie dotyczące naturalnej odporności organizmu. Wydasz ostatnią kasę na proszki, a takiemu jednemu przyśniło się kiedyś, że ma zrobić wyciąg z psich trzustek i zadziałało...

      Usuń