piątek, 29 grudnia 2017

aquarius?

Mam takie wrażenie, że w kontrkulturowym zrywie starano się zmienić świat, dziś natomiast wmawia nam się, że świat jest w porządku i jeśli się komuś coś nie podoba, to znaczy, że z nim jest coś nie tak i nad sobą ma pracować - nad swoim nastawieniem, traumatycznym dzieciństwem, stylem życia, dietą, whatever. I mam też wrażenie, że to strasznie gówniane.

Przeczytałam "Sztukę kochania" Wisłockiej. Tyle lat minęło, a wciąż wiele jest do zrobienia. Kiedy przypominam sobie swój WDŻR to widzę zajęcia z katechetką (!), głównie o podpaskach, bo nawet nie o tamponach oraz drugą część - z matematyczką: że seks to niechciana ciąża i choroby weneryczne plus pogadanka o ewentualności przyjaźni damsko-męskiej. To wszystko. Nie rozmawiali z nami o seksie ani w szkole ani w domu. W efekcie sprawy poszły do przodu o tyle, że wiemy już, skąd się biorą dzieci i jak nie złapać aids. I to z grubsza tyle. Potem zdarza się, że ludzie myślą, że mają odpowiednie sprzęty i to wystarcza, wszystko będzie przebiegało jak w hollywoodzkich filmach. Rach ciach ciach i superodlot. Nikt się nie przejmuje szczegółami technicznymi czy komunikacją. No bo jakie tu mają być szczegóły? Jest taka część, pasuje do takiej i nie ma wielkiej filozofii w tym. No i jaka komunikacja? To jest temat tabu, od dziecka, nazewnictwo nawet jest wulgarne albo głupie, więc jak o tym gadać? Plus wielki mur wstydu. Więc potem on myśli, że ona zawsze może i że to, co i jak robi wystarczy, ona nie umie powiedzieć, że nie, pokazać też nie za bardzo, liczy, że on się domyśli, on się nie domyśla, ona się zniechęca, zamyka, on się zniechęca, żadne nie jest zadowolone. W oparciu o dzisiejszą rozmowę z Wiceprezesem - takie kwiatki też w związkach homo. Słabo.

Czytam też "Wannę z kolumnadą" Springera i widzę tam te wszystkie okropne budynki straszące w Polsce. Doprawdy nie wiem, jak jest poza Polską, ale czuję, że bloki w kolorze tęczy to nie najlepszy pomysł, nowoczesne galerie wśród zabytkowych kamieniczek podobnie, tak samo jak szklano-drewniany blok pośrodku starego osiedla ze wielkiej płyty. I jest brzydko. Ale to też nie jest istotne przecież. Trzeba budować wszystko jedno jak, byle się sprzedawało i trzeba mieszkać również wszystko jedno jak, byle mieszkać. Nie musi być ładnie. Zresztą - srylion kolorów na jednym bloku to ładnie, prawda? Lepiej niż szarość. O rany. Ale o tym też nikt nam nie mówił, bo najważniejsze, żeby tłuc w każdej klasie historię żyznego półksiężyca i potop szwedzki.

Takie sprawy jak to, w jaki sposób dbać o środowisko, jak działać, żeby mieszkać ładnie, jak się kochać, żeby się od siebie nie oddalać są przecież nieistotne. I potem jeśli ktoś jest dociekliwy/inteligentny/ma wrodzony zmysł lub szczęście spotkania na swojej drodze bardziej świadomych ludzi - ma farta i zobaczy więcej, może nawet coś uda mu się zmienić. Ale nie każdemu się przydarzy. A to wszystko jest przecież nasze, wspólne. I tego też się nie mówi.

Podsumowując, byłoby całkiem nieźle, gdyby tego typu pozycje znalazły się w kanonie lektur.
Moja matka widząc mnie czytającą Wisłocką powiedziała 'o, czytasz Wisłocką. fajna książka. ale może nie czytaj, bo tak się uświadomisz, że już nic ci się nie będzie podobało'. Lepiej nie drążyć?

Poza 2 książkami obejrzałam też 2 filmy, wolnego wreszcie trochę. Mr. Nobody po raz X. Wielbię ten film. Zawsze daje tyle pytań i odpowiedzi. I cóż, wiem doskonale, co/kto jest moją Anną. Tylko co z tego. Gmatwa się wszystko tak bardzo i nawet niepozorne wybory niosą tyle konsekwencji. Nemo i Anna. Ale poza tym - każda relacja tam, każda ścieżka z początku wydawała się dobra, a potem? Obcość. Czy czas zacznie kiedyś płynąć wstecz i wszystko się wygładzi, wyprostuje, rozpogodzi? Byłoby wspaniale.

Melancholia. Von Trier niezawodny, przynajmniej jak dla mnie. Zło i obłuda - choć przecież świat nie zawsze tak wygląda. Ale często się zdarza. Więc czy ma sens dłuższe istnienie tego wszystkiego? Zastanawiam się, co bym zrobiła ze swoim czasem, gdybym wiedziała, że za 5 dni się skończy  - nie tylko mój czas, ale czas generalnie, skończy się wszystko dla wszystkich. Trwoga i troska. Miałoby sens jeszcze troszczyć się o sens?
- Gdyby zostało 5 dni, rzuciłbym doktorat.
- Ja też, z rozkoszą.

Tak czy owak, zdaje mi się, że coś poszło nie tak. Mamy drugą dekadę XXI wieku, wycinamy lasy, zabijamy zwierzęta, nie lubimy siebie i siebie nawzajem, wokół nas jest brzydko i między nami jest brzydko, stawiamy mury, nie uśmiechamy się do siebie, nie umiemy ze sobą rozmawiać, ars amandi jest abstrakcją, jest bieda i głód i tony marnowanego jedzenia. Na szczęście wydaje mi się też, że zaczyna się to powoli zmieniać, jak gdybyśmy zaczynali wychodzić z jakiejś złej, nieludzkiej ery. Nie wiem tylko, czy pójdzie nam na tyle szybko, żeby naprawić to, co spierdoliliśmy.

A jak nie:

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ludzie, którzy odpowiedzieli sobie na najważniejsze pytania życia do teatru nie chodzą, a ci, którzy chodzą i tak niczego nie rozumieją.
    Z.Zapasiewicz /aktor teatralny i filmowy/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co da katharsis we własnej historii?

      Usuń
    2. Obawiam się, że nie doceniłaś swojej mamy.

      " Prosta prawda jest taka, że kiedy wszystko zawodzi, psychologia nie ma już nic do zaproponowania.
      Jeśli szukamy czegoś, co nigdy nie zawodzi, to nie należy tego szukać w społeczeństwie psychologicznym."
      William Kirk Kilpatrick /Psychologiczne uwiedzenie/

      Usuń
    3. A ja się obawiam, że nasza "rozmowa" osiąga zbyt wysoki poziom abstrakcji.

      Usuń
    4. Obraza może przyjmować najbardziej wyrafinowane formy, ale nigdy nie będzie argumentem.

      Usuń
    5. Nie rozumiem, o co Ci chodzi. Nie będziesz się jaśniej komunikował, to też nie będę mogła.

      Usuń