Miał być długi post, ale odechciało mi się. Więc na szybko.
***
Czas pędzi nieubłaganie, nie tak to powinno wyglądać. W kawiarni leżała gazetka o slow life, ale kto ma na to czas? Kto ma zresztą czas na to, żeby robić to, co gazety, dzięki którym mamy się lepiej poczuć, proponują? Chciałabym, żeby było wolniej, wszystko. Można to zrobić w głowie?
***
Parę dni temu jeden typ podpalił się pod pałacem kultury. Radykalnie. Desperacki krok czy zdrowy rozsądek? Jak ważna musiała być to dla niego sprawa, że zdecydował się na coś takiego. Pomyśleć, że niektórzy żyją tak, jakby nic nie było dla nich ważne. Wszystko jedno. Czytałam ten jego manifest - brzmi bardzo dobrze. Chyba jakiś mądry gość to jest. Podobał mi się kontrast między tak radykalnym czynem a tak nieradykalnym apelem, dialogicznym niemalże. Szerzej nie powiem, co myślę, bo za mało wiem.
***
Ostatnio byłam świadkiem takiej scenki: autobus linii 58, jeżdżący prawdopodobnie na największe zadupie w Poznaniu. Siedzi dwóch Ukraińców, mówią po swojemu. Bardzo wątpię, że przyjechali tu na wczasy. Naprzeciwko nich dwie starsze panie - jedna drugiej opowiada, nienaturalnie głośnym tonem, o różańcu do granic, bo brała udział. Nie wiem, jakie miała intencje ani jakie jest nastawienie Ukraińców do Polski. Wiem za to, że coś, co było dotąd abstrakcją - multi kulti i zgrzyty na tym polu - ma miejsce już nie w Berlinie czy nawet Warszawie, ale w tym podmiejskim zapyziałym autobusie. Tu inni, tam akcje, żeby innych nie było i wszystko to na raz. Zawsze świat był taki spolaryzowany i ja tego nie chciałam widzieć czy ostatnio się pogorszyło?
***
Rozstania i powroty. Jedni wyjeżdżają, inni przyjeżdżają. Tylko ja wciąż tutaj. Wyjeżdżają, zawsze sami. Tylko ja zawsze tutaj. Przyjeżdżają, ja nadal tutaj. Jedni i drudzy gdzieś w innym świecie, nie w tym samym, co mój. Zawsze się mnie zostawia, żebym czekała, bo nie ma czasu, bo moment nie ten, bo tamto, bo sramto. No i czekam, ale robią się rysy. I nieważne, czy to trwa 9 miesięcy czy 9 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz