Lato, wakacje. Jest raczej chłodno i pada albo wieje. I tak chce mi się bez przerwy być na dworze, nie wiem tylko, w jakim celu miałabym wyłazić, żeby zaraz wracać, bo kolejna ulewa. Panikujemy z Noelle, że lato się kończy, a my z niego nie korzystamy, mimo taaakich wieeelkich plaaanów. Bo trzeba zjeść wszystkie owoce, założyć wszystkie sukienki, siedzieć na łące, nabyć się na dworze, rano, wieczór, w nocy, o świcie, trzeba do ostatniej kropelki. Ale JAK?! Paradoskalnie panikowałyśmy o tym siedząc w słońcu na łące z brzoskwiniowym winem. No, akurat ten jeden raz się udało. Ale no właśnie, a propos wina - nie ma nawet okoliczności do czytania "Słonecznego wina". Bo to trzeba, kiedy jest naprawdę naprawdę kurewnie gorąco. Wtedy najlepiej smakuje. Swoją drogą, mój egzemplarz nie jest mój i nawet nie wiem, kiedy wróci do właściciela. Parę rzeczy się w ciągu tego roku zmieniło na lepsze, parę na gorsze i przykre. A za miesiąc... Będzie ostatni dzień w Kostrzynie. Ciekawe, jak uda się tym razem. Mamy już nawet plan flagi, dopiero na starość robimy się kreatywni, jak Maniu. Za parę lat będziemy tam mieli wybudowane własne dziwne machiny.
Uhuh. To ma być Lato Miłości. Ma być i uj. Jest 50lecie i faktycznie wiele rzeczy z wtedy (czyli w naszym przypadku z 2008) wraca. Niech wrócą te wszystkie wspaniałości.
***
O, co ja widzę, Frisco wyprawia tę rocznicę! <3
Szybko! Do Frisco! Oni na pewno wiedzą jak spędzać!
OdpowiedzUsuńW snach chyba tej. Albo...
UsuńNo, jestem za "albo"... pomyśl tylko jakie byłoby spędzone to lato :D Najbardziej spędzone lato ever, spędzone po wsze czasy! :D
OdpowiedzUsuń