Czas płynie wolno. Świeci słońce, świergolą ptaki, zakwitły drzewa, można spać przy otwartym oknie. Wypiłam herbatę w łóżku, zrobiłam na obiad pieczarki, obejrzałam film. To było znów "Moje życie beze mnie". Minęło parę lat, ale cały czas wydaje mi się, że bohaterka postąpiła właściwie. I to niesamowite, że potrafiła w ostatniej chwili wyrwać coś dla siebie, jednocześnie tak bardzo się poświęcając i cierpiąc w samotności. Obym umiała tak zrobić, jeśli coś takiego mnie by spotkało.
Jest cicho i pusto. Jest więcej czasu i spokoju. Jest też trochę żalu, a nawet żałoby, a nawet świadomości, że będzie jej więcej. W tej chwili nie mam psa, nie mam pracy, nie mam przyjaciela. Zrobił się taki bałagan... A to dopiero początek porządków. Mam więcej czasu i spokoju. Kilka rokujących możliwości. Dobrych ludzi wokół. Takich, na których mogę liczyć. I miejsce, do którego mogę pójść.
Nie mam przyjaciela, którego miałam przez niemal połowę życia. Bo tak musi być. Może i tak. Ale czuję się, jakby mi zabrano część mnie, bardzo dużą część mnie. Straszne uczucie.
Pięknie bardzo pani namalowała i aż się zrobiło smutno że wygląda pani przyjaciela a nie ...a tak nawiasem...przyjaźń, chyba dobrze ,że to uczucie mi nieznane-prawda ?
OdpowiedzUsuń