piątek, 3 marca 2017

nie zasnęłam przed północą!

Sprzątam intensywnie, a bałaganu coraz więcej!

Dobry dzień, cały dobry, począwszy od śniadania z Noelle - pierwszego na dworze, pod arkadami Gwarnej, ha.
Podoba mi się to, że zarywam dziś pół nocki. Podobały mi się czarne oczy kobiety z autobusu. Jechała autobusem, miała z 50 lat, normalnie ubrana, kurtka, spodnie itd., w ręku PEKA, w drugiej siatka z zakupami. Wszystko w normie, jak inni, a jednak była tam taka nie na miejscu. Te oczy czarne i takie przejęcie na twarzy. Bardziej pasowałaby na jakiś południowy stok pełen oliwek, bosa, w spódnicy. I żeby Zorba ją próbował omamić. Podobało mi się też to, że na Hetmańskiej stanął mój tramwaj i mogłam pogapić się ludziom w okna. W jednym z nich na parapecie siedziała mała dziewczynka i się bawiła. Miała szary sweterek, z którego wystawała metka, czasem się odwracała tyłem i sięgała po zabawki, a jej mała szyjka błyskała wtedy w szybie. A na dworze wiało i padało. Miałam ochotę być z nią w pokoju w czapce niewidce i patrzeć, jak się po prostu spokojnie i przytulnie bawi.
Podobał mi się też dialog z Wiceprezesem, który miał miejsce po tym, jak z grubsza poopowiadaliśmy sobie, co u nas słychać i co nawywijaliśmy ostatnio.
- Uh, grubo...
- Nie do ogarnięcia.
-
-
- Ej, ale przecież bywały chwile spokoju, nie?
- No bywały, bywały. Może sobie je zrekonstruujmy i uda się to odtworzyć?
- Hmm...
- Hmmm...
- Wiesz, to były chwile marazmu. Nie chcę ich odtwarzać.

Są też rzeczy, które mniej mi się podobają, jak np. wysyp wszelkiego rodzaju, naprawdę wszelkiego rodzaju wiadomości i propozycji, które odsiewam siłą rzeczy. Bo trzeba porządkować i przewartościowywać. Więc sypie się ich coraz więcej i taka to robota. Chwilami mam więc ochotę wiać do lasu. A chwilami niekoniecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz