środa, 18 stycznia 2017

na odwrót i wspak

Wprowadzam małe zmiany, na spontanie. Zaczęło się od wczoraj - na spontanie poszłam do kina. Film był osobliwy. To, co przed nim i po nim zresztą również. Cieszę się, że budzę zaufanie, nie wiem tylko czasem, co ja mam zrobić z tym, co usłyszę i jak daleko mogę pójść, żeby nie narobić więcej szkód niż pożytku. A dziś zamiast spodni ubrałam spódniczkę i to ogrodniczkę, zamiast do Biedry polazłam do Lidla, choć to dalej i przez to wracałam 2h do chałupy, zamiast ziemniaków kupiłam bataty, a na wieczorny spacer z psem zamiast w prawo w stronę osiedla poszliśmy w lewo w stronę łąk. Właściwie doszliśmy pod same łąki. Białe połacie lśniące w ciemności, białe drzewa, trawy. Jak ze snów. Dziś przy kawie w pracy oglądaliśmy z M. pejzaż przez okno. Mówię, że magiczny, a on, że to tylko zamarznięta woda. M. by chciał całe to nieokiełznane piękno zepchnąć gdzieś daleko albo przefiltrować przez rozum. Tęcza to słońce przez pryzmat, a miłość serotonina i fenyloetyloamina. Chyba ma przed tym wszystkim cykora, więc tylko ten rozum i rozum, do porzygu. Chyba się obawia Dionizosa. A im bardziej się obawia, tym bardziej on w nim siedzi. Mam wrażenie, że jeszcze troszkę, a skończy się to jakąś eksplozją. No i dobrze. Bo efekty polityki wypierania nie są wcale fajne ;) Zresztą, dziś z Noelle ustanowiłyśmy nową kolejną przegłęboką i wysublimowaną dewizę, korespondującą z dawnym hasłem ochota rzecz święta. Mianowicie: lepszy przypał niż suchar. (może nie będzie gnoju).
I włączyłam też muzykę, której raczej nie słucham. Bo Cave'a sobie włączyłam. Taaak, taaak, Hiv - miałeś rację i znów Tobie wszystko zawdzięczam. Wiem, wiem. A przez Toola myślę o swoim Cieniu.
No, prawie wszystko. Dziś znów kolejna osoba przeszła całkiem na zieloną stronę mocy. Wielka to radość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz