środa, 4 stycznia 2017

3,2,1... jebs!

Piję kawę i jem czekoladę. Normalnie nie piję tak późno kawy. Bo piję ją w pracy, jeśli już. Ale nikt mi jej nie zrobił, więc piję w domu i późno. I czekoladę do tej kawy pracowej jem gorzką tylko i wyłącznie. A teraz jem słodką. Na osłodę. Czytasz to? Gorzko mi.

***

Słucham Skubasa, od wczoraj. Właściwie we wszystkim się z nim zgadzam. Więc go słucham bezwładnie. I bezwładnie patrzę na Księżyc, skoro mi się pokazał. Wydaje się być czymś zasłonięty. Może niebieskim ekranem? Generalnie jestem bezwładna. Wolałabym być obezwładniona.
Łaziłam dziś po południu po mieście. Byłam w szpitalu po matkowe wyniki i u weta, po psowe tabsy. Po drodze zaglądałam ludziom w twarze. Każdemu. Czego ja tam szukam? Ich. I siebie, oczywiście. Ubrałam dziś długą czerwoną spódnicę, a wiatr wiał i wiał i wiał, szarpiąc nią na wszystkie strony. Jak gdyby zrywał płatki maków. Później stałam na przystanku i patrzyłam w niebo. Do połowy było ciemnoniebieskie, do połowy granatowe. Wiatr przeganiał po nich chmury bardzo szybko. Jedna była smokiem. A może feniksem? Może kulawym i czarnym. Co się dzieje z ptakami, kiedy wieje tak bardzo?
Swędzi mnie pacyfka na nadgarstku. Może swędzi mnie deklaracja pacyfizmu. Najchętniej bym... zrobiła coś niepacyfistycznego. Wczoraj jechaliśmy z Wiceprezesem tramwajem i nieopodal Zamku stał autobus krwiobus. To mnie zainspirowało.
- Pójdę.
- Oddać krew?
- Tak. Całą.
- Szlachetny samobój.
- Zaiste!
Ale nie poszłam, oczywiste. Zbyt mnie ciekawi i zatrważa luty przyszłego roku.
Czytam Hessego.

***
Klamra kompozycyjna. Dobrze w sumie, że w pracy nie piję kawy, bo i bez tego dostaję zawału. Za każdym razem, kiedy muszę wyjść zza podwójnych drzwi i pomyślę, że... Dostaję zawału, mdłości, drgawek. Kurwicy i rozpaczy zarazem. Ale nic się nie dzieje. Nikogo nie ma. Albo jest Lipa, który wyjada mi obiad.
Niby liczy się efekt. Ale myślałam, że takie rzeczy wygasają powoli, jak bieszczadzkie ogniska. Nie tak szybko jak papieros zgaszony na skórze. I nie tak boleśnie.
Czytasz to?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz