środa, 20 lipca 2016

zapiski #4

Wczoraj miało nie być smęcenia. Dziś chyba też nie będzie. Już się nie mam siły miotać, ot, bezwiednie płynie smutek przeze mnie, przez Noelle jeszcze chyba bardziej. Jednocześnie są dzięki temu ogromne pokłady miłości i zrozumienia. Właśnie tak jest. To wszystko takie jest miłe i rozdzierające. Naprawdę długi mail. Ktoś inny napisał, że gdy słucha Bukartyka, łzy mu się cisną do oczu. Codziennie dzwoni jeden z moich mężów. Piszą żony. Vodka dotarł do domu, wszystkich pozdrawia i mówi, że będzie miał te dni w sercu na zawsze. Ale rzeczywistość się w tym wszystkim rozrasta, więc robię wszystko, żeby wpuścić jej jak najmniej. Rano robotnik jadł bułkę. Życzyłam mu smacznego, zaczęliśmy gawędzić, zupełnie jak tam. Na ławce córka opowiadała matce o tym, co tam było. Więc pogadałyśmy we trzy. I matka chce przyjechać za rok. Potem, kiedy już zostałam na ławce sama z książką, z drugiej strony dosiadła się pani z papierosem, a potem, zupełnie nagle, między nami zlądował zalany gość. Niech się pani nie boi - powiedział do niej, ale ona wstała i poszła. A on się położył, z głową niemal na moich kolanach.
- Stary nie śpij tu.
- Uhm.
- Dalej, wstawaj, bo cię na izbę wezmą. Masz wodę.
- Jesteś z zakonu?
- Hahah. No, to na pewno nie.
- Bo ja piję...
- Widzę.
- Ja piję, a nie chcę. Piję i wszystko niszczę. Wszystkich krzywdzę. Ja już nie mogę. Ja muszę to skończyć, wiem, co zrobię. 
- Coś złego?
- Zrobię innym miejsce, nie będę już ich krzywdził.
Nooo... I się zaczęło. Z pół godziny rozkminialiśmy - być czy nie być? Oto jest pytanie! Z 4 razy wstawał z decyzją na nie. 3 wpadał w rozpacz i smarkał mi w spódnicę. Długo, bardzo długo siedzieliśmy na tej ławce.
- Dlaczego jesteś ze mną?
- A dlaczego nie?
- Nikt nie jest nigdy. Jesteś psycholożką?
- Nie.
- Z policji?
- Nie!
- To kim jesteś?
- Nikim.
A on miał 39 lat i na imię Marcin. I pił, choć nie chciał. Jakoś się pozbierał, podziękował, objął mnie i się rozstaliśmy. Nie o to idzie, że jestem siostrą miłosierdzia, bo nigdy nie byłam i nigdy nie będę, po prostu myślę, że każdy ma swoją opowieść i trzeba jej wysłuchać i przeraża mnie, PRZERAŻA, co ta cholerna wóda robi z ludźmi. My sobie pofolgujemy czasem i jest zabawnie. A znamy takich, co jak on tarzają się w rozpaczy i wyrwać się nie mogą. Piotruś Pan to zrobił i jest jak dotąd jedyną osobą, jaką znam, która na ten moment wygrywa. Obrzydliwa, ale jednak choroba. Kiedy cierpią po pijaku wcale nie znaczy, że takie cierpienie mniej się liczy. Taka to sytuacja w słoneczne popołudnie na parkowej ławce. Na dobitkę do tego wszystkiego. No i nie wytrzymałam dłużej - przez ten okrutny los, który płata takie figle i zabiera mi Kostrzyn musiałam się jakoś pocieszyć. Pod wpływem impulsu kupiłam Prousta, caluśkie 7 tomów. Dzięki temu odzyskam na pewno stracony czas.
I zostaje jeszcze tylko jedna, ostatnia już sprawa. Na dzień piąty. I koniec. Koniec?

4 komentarze:

  1. Proszę nie koniec. Kurczę, myślę, że to jest mega, że po prostu go posłuchałaś, potraktowałaś jak człowieka, a nie jak... no właśnie nie wiem jak co, jak pijaka. I że pozwoliłaś zasmarkać sobie kieckę. Szkoda, że tak dużo jest takich pań z papierosem. Było by świetnie zachować na cały rok te pokostrzyńskie emocje żeby być jak TY dziś, a nie jak ta pani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ale pani nie możemy osądzać. Bo ja nie wiem - mimo całej mej sympatii dla wykolejeńców - czy bym mu pozwoliła smarkać pół roku temu.
      Prosisz nie koniec. Więc co?

      Usuń
  2. Nie osądzajmy, tylko nie chcemy być tacy. No właśnie, to te wibracje jeszcze pewnie miały na to wpływ, co zrobić żeby je jak najdłużej zachować?
    No i właśnie nie wiem co, ale chcę wałkować ten temat wciąż i wciąż, bo myśleć o czym innym nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcemy. Co zrobić? Może właśnie nie przestawać o tym myśleć. Też chcę wałkować. Zresztą, cały czas to robię, tu, tam czy w głowie. Aż dostaniemy szajby!

      Usuń