Kolejna majówka. Na całe 4 dni nie było mnie w domu raptem przez jeden wieczór. I wystarczyło. Jestem jakimś generatorem przypałów, a do spółki z Kamalą to już w ogóle - świat płonie. Nie będę tego nawet próbować opisywać. W każdym razie, grono naszych znajomych jest coraz bardziej zacne - że artyści i wywrotowcy to wiadomo, ale teraz już także wykładowcy stomatologii oraz menadżerowie. Same szychy, grube ryby.
Jedyne, czym możemy się pochwalić to to, że przez cały dzień tkwiłyśmy w kuchni, tworząc wegańskie przekąski na słono i na słodko. Zrobiły furorę w gościach i na pikniku. System rozwaliło jednak podwójnie wegańskie ciastko Kamali. Przez omyłkę musiało się jakieś ździebełko zaplątać i oto efekt:
Ciesz się, że Ci rośnie kapitał społeczny, a nie.
OdpowiedzUsuńPrzestajesz lubić przypały? Gdzie jest moja Dege i co z nią zrobiłaś? xD
Kochana, w ogóle to ja się cieszę, ale to czasem się wiąże z problemami. A właściwie zawsze ;)
UsuńUwielbiam przypały i nigdy nie przestanę, no coś Ty!
Zaczynam mieć wrażenie, że wszystko staje się dla nas powoli problemem ;) Więcej problemów - dotykanie istoty życia, pamiętaj.
UsuńW tym kontekście można się tylko obawiać naszego spotkania ;)
Hahah, to wrażenie graniczące z pewnością. Ale wierzę, że masz rację.
UsuńNo ja się przecież obawiam :D Jednocześnie drżę z niecierpliwości <3
Zobaczymy, w jakim stanie będzie Twoja psychika po tym spotkaniu. Myślę, że wyłonią się jakieś nowe problemy :D
UsuńNa samą myśl o tym zjeździe robi mi się niedobrze - nawet moje opo grozy nie jest groźne, ale za to hiperkulturoznawcze xD
Ona już przed jest poturbowana przez tę całą wiosnę, może nie będzie gorzej? Ech, będzie :D Gorzej i lepiej jednocześnie.
UsuńMi też się robi niedobrze, choć oczywiście nie na myśl o spotkaniu z Tobą. Opowiadanie w takim razie tym chętniej poczytam!