poniedziałek, 4 kwietnia 2016

zawód: flaneur

Dziś znów.
Zaczęło się już od rana. Podczas turnee po przychodniach niespodziewanie spotkałam Noelle, więc udałyśmy się na precla. Kiedy siedząc sobie na ławce na deptaku zauważyłyśmy dziewczę z mikrofonem i asystentem, wiedziałyśmy, czym to się skończy. Dziewczę podeszło do nas:
- Robię taki materiał, na studia. Zadam wam pytanie o to, co lubicie robić na wiosnę.
- Okej.
Włączyła sprzęt, a my, gotowe do opowiedzenia o flaneurowaniu wyprężyłyśmy się na ławce:
- Co robicie lubić na wiosnę? 
Cóż. Mam nadzieję, że okazałyśmy się pomocne. Potem zostawiłam Noelle i pojechałam do mojego króla - Rotena. Mój wstęp, nad którym lałam siódme poty przez cały weekend, nie zajął go wcale - powiedział jedynie, że chwała mi za napisanie i wrzucił teczkę do torby, obiecując lekturę na dniach. Pogadaliśmy o mniej lub bardziej związanych z uczelnią rzeczach, prawie zepsułam drukarkę i rozeszliśmy się w swoje strony. Potem z Wiceprezesem konaliśmy ze śmiechu, kiedy nasz król odjeżdżał sprzed wydziału wiśniowym skuterkiem. Poczłapałam po wyniki morfologii, a stamtąd do miasta, planując rozsiąść się w parku z referatem, co to go muszę zrecenzować. Idę sobie idę, mijam Kupiec aż tu prosto na mnie wyjechał ON. Moja wielka ubiegłoroczna fascynacja. Jaśnie Lipa we własnej osobie. Chwilę pogadaliśmy, podczas gdy wokół nas robotnicy czyścili chodnik. Lipa nic się nie zmienił, tylko wydawał się mniej mądry i mniej zabawny. Rozrzewniło go chyba nasze spotkanie, bo nie dość, że powiedział mi, że schudłam, to jeszcze zapowiedział, że zinwigiluje mnie celem poszukiwania moich publikacji. I chyba to zrobił, bo na maila przyszło mi powiadomienie, że ktoś z Poznania mnie googlował, jakąś godzinę po naszym spotkaniu. Przypadek? Choć ja wcale nie chciałam, żeby on mnie czytał. Sama już nie wiem, co z tym Lipą.
Nad referatem posiedziałam, potem poszłam na precla. Deptak tętnił życiem - było dwóch gitarzystów i harfiarka. Dzierżyła wielką harfę i śpiewała oniryczne pieśni (zwłaszcza jedna przypadła mi do gustu, o tym, że był oblubieniec jeden, a teraz nie będzie żadnego - rzadko spotykana konsekwencja). Powędrowałam w stronę ławek i klapnęłam na jednej - akurat takiej, nad którą z klomba wyrastało drzewo przyozdobione papierowymi kwiatami. Jako, że ławki na Półwiejskiej są z obu stron, obejrzałam się, kto siedzi po drugiej. Siedział tam młody chłopak w fioletowej bluzie i sprzedawał origami. Dodatkowo upychał je na gałęzie, co w zasadzie spodobało mi się - przebił harfiarkę. Akcja jednak nabrała tempa, bo nim zdążyłam wygrzebać precla z tytki, usłyszałam:
- Is it your bicycle?
Oderwałam oczy od papierowych kwiatów, a tu przede mną młodzian, znów obcej nacji, tym razem nie oliwkowej a żółtej. Siadł przy mnie i zaczęliśmy znajomość. Okazało się, że podróżuje po świecie i teraz przyjechał do Polski, będzie tu miesiąc i Poznań mu się podoba. W ogóle nie uważa, że jesteśmy smutni i marudni i jest zachwycony urodą naszych dziewczyn. Dziwi się tylko, że tylu młodych zna angielski i z drugiej strony - że tylu starszych nie zna. Wyjaśniłam, że ci znają rosyjski, bo komuna i szybko się dogadaliśmy, bo on pochodzi z Wietnamu, więc w zasadzie wie, w czym rzecz. Zostałam jego pierwszą poznańską znajomą i kto wie, może się odezwie, to mu pokażę to zacne miasto, bardzo zresztą multikulturowe ostatnio. W międzyczasie gość od origami zrobił dla nas papierowe motyle i łabędzie. Wietnamczyk poszedł szukać jakiejś bazy, a my z Dorigami na swoje tramwaje. On zostawił po sobie na deptaku coś takiego:

A w moich dłoniach coś takiego:
 

Robię mu reklamę, niech mu będzie na zdrowie. To on: https://www.facebook.com/DorigamiPL
A potem było już normalnie. Ale i tak: jedno wyjście z domu, ile przygód! I chyba żadnych nowych problemów.

4 komentarze:

  1. Za bardzo się rozwinęłaś intelektualnie, moja Dege, teraz trudno będzie jakiemukolwiek facetowi Ci zaimponować. :P Ach, te życiowe problemy - miłość czy intelekt? :D Fanów łajt pałer to chyba zasmuci, ale Polska generalnie jest taka multikulti raczej, nawet (a może szczególnie) na tym moim Podlasiu. ^^
    No, jest się czym zachwycać, ślicznością tu bije po oczach, szczególnie wiosną!

    Lil^ ofc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, dobra. Od kiedy sobie przypominam, trudno było mi zaimponować. To jest chyba jednak zadzieranie nosa albo wydziwianie, a nie intelektualne rozwinięcie :P
      No to niech się smucą, trudno. Co do Podlasia - ja tam muszę w końcu zawitać no!

      Usuń
    2. Wiadomo, że trudno, Córka Króla nie może mieć małych wymagań. :P

      Zapraszam, chociaż nie mieszkam na ścisłym Podlasiu w sumie. ^^ A ścisłe jest takie: https://www.facebook.com/MagiaPodlasia/?fref=ts <3

      Usuń
    3. Pytanie tylko, czy ta córka nie przesadza w drugą stronę.

      Ten głupi fejsbuk nie chce mi zbyt wiele pokazać jako niezalogowanej. Wszędzie środki przymusu!

      Usuń