piątek, 8 kwietnia 2016

I hipisi będą łysi...

.... zapewnił nas któregoś razu znajomy wikary. I to wcale nie dlatego, że by tego chciał. Miałyśmy wtedy z Noelle po 17 lat, nosiłyśmy żółte korale, tanie trampki i podwinięte jeansy. Miałyśmy całą masę egzystencjalnych rozterek i któregoś razu postanowiłyśmy pogadać o nich z owym wikarym właśnie. Był młody, nosił glany i budził nasze zaufanie. Wilku - bo tak mu było - zaprosił nas któregoś razu na plebanię, akurat po jednej z wiosennych burz, i pogawędził z nami bardziej jak starszy brat niż jak ksiądz. Rozumiał nasze sfrustrowanie spowodowane karetkami stojącymi na przejazdach kolejowych i całą tą resztą problemów, które nas wtedy gryzły. Wilku był okej, czytał hipisowskie książki, chodził na legendarną Pielgrzymkę Różnych Dróg i Kultur i znał słynnego Szpaka. Opowiedział o swojej buntowniczej młodości, pacyfizmach, anarchizmach (niestety nie pamiętam, w jakiej kolejności, a szkoda). Dał nam parę dobrych rad, a na odchodne powiedział o tych łysych hipisach właśnie. Że jemu też tak kiedyś ktoś powiedział, gdy był jeszcze smarkaczem, i bardzo go to ubodło, ale przekonał się, że to prawda.
My też się przekonałyśmy, choć z hipisami nie mamy wcale wiele wspólnego, w tych latach, kiedy ich właściwie nie ma, żyjąc w taki sposób. Poza aprobowaniem większości kontrkulturowego projektu i jakiegoś tam sympatyzowania z Ruchem. Wczoraj przekonałyśmy się po raz kolejny, choć w trochę inny sposób. Coś, co teraz tak wygląda, kompletnie takie nie jest. Miałyśmy trochę ubawu, choć to zawdzięczałyśmy raczej swojemu towarzystwu. Cała reszta to taki... symulakr (!) właściwie. Niby do czegoś odsyła, ale sam w sobie jest pusty. Najmłodsza i "najświeższa" z nas Kamala postanowiła zastrajkować. I oby jej się chciało strajkować jak najdłużej, bo nam się już chyba coraz mniej chce. "Łysiejemy"?



A propos Twych marzeń o przygodzie i "Dzikim instynkcie" - droga Lil, pozostawiam je Tobie. Ja osobiście bardzo chętnie przeniosłabym się na tę plażę z teledysku... ;> Może to mniej spektakularne niż łapanie anakondy gołymi rękoma, ale i tak byłabym zadowolona. Ech...

2 komentarze:

  1. Znowu tu jestem, zaraz dostanę palpitacji serca. ;D
    Nie wiem czy dobrze zrozumiałam to wszystko, ale powiedz mi: chyba nie utraciłaś młodzieńczego ducha wolności? ;> Tak się zastanawiam, dlaczego się niektórym odechciewa i po sobie widzę, że tylko kontakt z naturą i mój słoneczny optymizm wypływający często, paradoksalnie, ze złych doświadczeń, czynią mnie prawdziwie wolną i szczęśliwą - naprawdę szczęśliwą. Zabierz laptopa do lasu, może to jest jakieś rozwiązanie. :) Kobranocka niezmiennie kojarzy mi się z "Balladą dla samobójców", cóż. :P
    Taki ten wpis kulturoznawczy, że łohoho!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah. Jesteś stale obecna w mej pamięci, droga Dege ;>
      Nie utraciłam i mam nadzieję, że to nie nastąpi. Po prostu też widzę, że niektórym się odechciewa i nawet chyba wiem, dlaczego. Cały wpis zresztą sięga głębiej w tę udaną bądź nie rewoltę.
      Twój optymizm jest wielkim skarbem - dbaj o niego :)
      Hahahah, ja mojego laptopa nawet do drugiego pokoju nie przeniosę, tak jest zdezelowany :D

      Usuń