Czekam na żurawie. Nic to, że przed paroma dniami spadł śnieg, a dziś wiało gradem. To symptomy nadchodzącej wiosny! Rada jestem, że się zbliża, upatruję w niej bowiem szansy na poprawę życia, jak co roku. To pewnie jakieś stereotypowe myślenie. Albo magiczne. Że niby odnowa, odżycie i tak dalej. Ale czasem takie placebo się sprawdza. Póki co, jest nieźle. O 17:30 wciąż jeszcze jest jasno. Potem natomiast na niebie tworzą się fantastyczne kompozycje chmurno-słoneczne. A potem, nim zmrok zapadnie całkiem, robi się lazurowo, a tak się robi tylko w sezonie wiosenno-letnim. Że ten sezon już blisko poznaję także po tym, że rozedrgało się we mnie wszystko i nosi mnie bardzo. Coś bym zrobiła, a nie wiem, co. Zew wzywa i głód przygód. Ech, gdyby tak rzucić to wszystko i uciec w Bieszczady...
Dziś jest środa. To dobrze. Jutro czwartek i też dobrze. Ale potem jest piątek, sobota i niedziela. 72 godziny, na które nie mam żadnych, najmniejszych nawet planów. Mogę oczywiście siedzieć i pisać artykuły, ale bez przesady. Wolałabym kogoś odwiedzić i podywagować o życiu bardziej lub mniej serio, tak jak się kiedyś kupowało placek i jechało do jakiejś ciotki, babci czy coś. Sęk w tym, że już nie bardzo jest do kogo. To już któryś taki dziwny weekend niczym niewypełniony, a taki czas nie jest dobry, bo jest średnio płodny. Nie wiem, może to już po prostu czas na męża i dzieci. Co do tego nikt mnie jednak na szczęście nie upewni.
Osobliwy sen dziś miałam. Śnił mi się Emmanuel Levinas, to taki filozof, który o byciu mówił i o tym, jak się od tego bycia ucieka. W moim śnie był wielkim szmacianym niebieskim królikiem, miał ponaszywane fioletowe łatki i nie miał jednego oka. Trochę się go bałam. Pewnie się bałam tego, co do czego on mógłby mnie upewnić. Obłęd w ciapki.
Wszyscy zawsze mają złote rady na każdy problem. Niechaj się więc nie krępują jeśli lepiej wiedzą niż ja, co można robić, jak się ma 3 dni wolnego. Póki co rozważam rozchorowanie się i zalegnięcie w łóżku, gardło już drapie, ale jest ryzyko, że odpuści, więc plan B musi być!
Jaki plan B? Bardzo zimne lody i dawaj biegać. Zedrzyj sobie gardło do reszty i czuj się panią siebie...
OdpowiedzUsuńNie nie, plan B gdyby jednak choroba nie wypaliła ;)
Usuń