Wróciłam właśnie z konferencji na temat śmierci. Ja mówiłam o samobójstwie. Babranie się w tym na wiele dni przed + słuchanie dziś o umieraniu na wszelkie możliwe sposoby i to przez 10h nie może podziałać optymistycznie. Wprawdzie rozważałam podczas swego wystąpienia demonstrację praktyczną, ale nie mam spluwy, więc nie byłoby efektu. Organizator z tego pomysłu szczerze się uśmiał. Pomyślałam sobie na koniec, że to w ogóle jest bardzo śmieszne i absurdalne - siedzimy tam sobie i rozprawiamy o śmierci, podczas gdy za parę, paręnaście, parędziesiąt lat sami umrzemy. Co za farsa! Powiedziałam to Organizatorowi, ale oprócz niego słyszało to kilka innych osób. Mam wrażenie, że spojrzeli na mnie jak na wariata. Ostatecznie, on sam mnie do takowych ostatnio podpiął, więc niech ma.
Jest w tym wszystkim, i to w sumie nadal ten sam temat, coś optymistycznego jednak. Na trójkowej liście na samym dziś szczycie Bowie. Bo tak wszyscy zorganizowaliśmy się, tak czuliśmy i tak głosowaliśmy. Z całej Polski, na ten jeden kawałek i już jest pierwszy, choć dopiero się pojawił. Bardzo się cieszę. Lazarus jest tego godzien. Tylko nie oglądajcie tego klipu po zmroku...
Bowie wiedział , że umiera. do końca pozostał Kreatorem.
OdpowiedzUsuńO śmierci trzeba mówić, trzeba ją oswoić, by przyjąć ją łagodnie, gdy czas ku temu przyjdzie.
Wszyscy chyba się co do tego zgodzą.
UsuńCo do oswajania natomiast - wydaje mi się, że to pomaga jedynie w pewnym stopniu. Mówimy zawsze o abstrakcie, trudno sobie naprawdę wyobrazić własną śmierć. Ale mówić trzeba.