poniedziałek, 11 stycznia 2016
life on Mars?
We wszystkich czasach odchodzą legendy i tylko nam się wydaje, że w naszych? Zawsze rozkminialiśmy, jak to będzie, kiedy tak się stanie. Już nieważne, o co chodzi, choć najczęściej o muzykę, choć kiedy pisarze i poeci znikają, też to przeżywamy. Ale dziś nie o tym. Pamiętam, jak w liceum słuchałyśmy z Noelle płyt z lat 70. i 80. i uznałyśmy, że gość, który je stworzył jest w 100% artystą, nie można go sobie wyobrazić jakkolwiek w jakiejkolwiek prywatnej sytuacji, bo jest tak dziwny, że na pewno je zielony groszek lewym okiem. Ale wciąż jeszcze był i przecież można było mieć nadzieję, że może się pokusi jednak o jakiś koncert u nas. Więc smutek dziś od rana, bo odeszła kolejna legenda.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz