czwartek, 7 stycznia 2016

Dębina

Są narodowe miejsca pamięci, ale chyba każdy ma też swoje takie miejsca. Ja, jako nieuleczalna sentymentalistka, mam ich od groma. Część się wiąże z jakimiś ważnymi wydarzeniami, z niegdysiejszymi wycieczkami, ale większość się raczej zasadza na codziennym doświadczeniu. I dziś sobie przypomniałam o jednym takim miejscu. Pojechałam do okulisty, który przyjmuje na Dębcu. Już sam Dębiec taki jest dla mnie, przede wszystkim kojarzy mi się z licealnym czasem poszukiwania siebie - snułyśmy się tam z Noelle w różnych stanach, zimą i latem. Z Dębca też odjeżdżał zawsze autobus do mojej babci. Jeździłam tą trasą przez 22 lata, więc za każdym razem, kiedy jestem na Dębcu, mam wrażenie, że jadę właśnie tam. W poczekalni zresztą siedziała staruszka, która pachniała tak samo jak moja babcia. Szybko poszło i mogłam wracać, wcale niekoniecznie tramwajem, bo otworzyli wreszcie Dębinę. Mówi się tak na most na Starołęce, park za mostem i drogę od parku do Dębca właśnie. Most był w remoncie przez bodajże 2 lata i nie można było tamtędy łazić, co było sporym uniedogodnieniem, bo zamiast fajnego skrótu trzeba było naokoło tramwajami. I w ogóle nie wiadomo było, czy piesi będą mogli tamtędy chodzić, bo nie było forsy na kładkę. Ale ostatecznie się znalazła i oto, po wieeelu miesiącach Dębina znów stanęła przede mną otworem. I to właśnie to miejsce pamięci, cała ta długa trasa. Z tyloma osobami ją pokonywałam, z matką, z ojcem nawet, bo przecież czasem jeździliśmy do babci w trójkę, pomimo statusu rodziny rozbitej. Z koleżanką z dzieciństwa. Z Kamalą. Z Hivem, z Noelle, z kumplem z gimnazjum, z Tormem nawet. Z TJ-em. Z Hermanem i Orianą! Z Emilą. Z ekipą z liceum. Ile tam się działo ważnych rzeczy przecież. Tam jest las, a nad lasem przejeżdżają pociągi. Jest też mnóstwo stawów, z mostkami, ławeczkami albo choćby zwalonymi drzewami. Są huśtawki! Jak byłam mała, mama zabierała mnie tam na huśtawki. Tata też, tylko osobno. Z nią karmiłam kaczki, on kupował mi frytki. Trzeba zabrać tam Didi! Naprawdę świetne miejsce. Tylko nie ma już tego domu, w którym kiedyś chowałyśmy się przed burzą, przed 20 laty (!). Dobrze, że znów jest otwarte. Będzie można wiosną pójść na spacer, na huśtawki, na piknik, na wino.

2 komentarze:

  1. Wszystkie te opcje z ostatniego zdania gorąco popieram! Choć może nie do zrealizowania za jednym razem ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie jedyne co się wyklucza to huśtawki i wino. Chociaż, gdyby nie było niepełnoletnich, to i to się nie wyklucza :D Rozbijemy to!

      Usuń