wtorek, 29 września 2015

w ryj dać mogę dać!

... Pod takim hasłem przebiegało nasze małe otwarcie jesieni, które urządziłyśmy sobie w weekend z Kamalą. Nową tradycją jest spotykanie się co miesiąc i spędzanie wspólnie czasu. Zaczęło się dwa miesiące temu na Woodstocku, potem miesiąc temu próbowałyśmy zatrzymać lato i wtedy byłyśmy w nastrojach radosnych i pacyfistycznych, a teraz przywitałyśmy jesień jakieś wściekłe. Może dlatego, że byłyśmy zdane same na siebie - zaczątek jesiennej melancholii i osamotnienia. W każdym razie w piątek odwaliłyśmy się niczym Cyganki, bo w życiu chodzi o to, żeby się czasem pobawić. Tabory jednak po nas nie zajechały, toteż udać się musiałyśmy do miasta także o własnych siłach. Wszyscy jakoś nas... nie dostrzegali. Staranowali nas na przystanku, potem prawie na nas usiedli w tramwaju. Bo Cyganki to od razu trzeba dyskryminować?! Nie zważając na tę potwarz urządziłyśmy sobie jednak całkiem miłą biesiadę nad rzeką.
most św. Rocha prezentuje się w piątkowe wieczory niezwykle pociągająco
O dalszej części wieczoru nie ma co mówić, bo był po prostu słaby. Dwie jednak sytuacje, jakie nas spotkały, przywróciły nam wiarę w ludzi. Po pierwsze - na Deptaku spotkałyśmy ludzi przygrywających na gitarze i im to postanowiłyśmy oddać resztę ciastek, od których już nas mdliło. Oni natomiast okazali się jakąś wspólnotą modlitewną i walnęli za nas pacierz na środku Półwiejskiej o 23. A po drugie - w nocnym autobusie spotkałyśmy bandę dresów, a oto niektóre z ichnich do nas tekstów:
- Oooo, Hiszpanki! Piękne macie te spódnice! Dajcie mi numer do waszej szwaczki.
- Jak takie hiszpańskie artystki. Jakieś artystyczne kierunki studiujecie, co? Bo jakbyście studiowały np. prawo, to byście miały jakąś miniówę, taką o, i byście nie miały takich pierścionków i kolorowych paznokci.
- Mnie się to podoba, macie swój styl i wszystko w dupie. Mi tam to nie przeszkadza. W ogóle - punki mi nie przeszkadzają, skiny, czarnuchy... 
- A oglądacie "M jak miłość"? Ja oglądam i się tego nie wstydzę. Mnie to porusza!
I tak dalej w tym stylu. Był z nimi jeden starszy gość, pan Zygmunt, który dla nas był niezwykle miły i szarmancki, ale zainteresował się też zwłokami spoczywającymi siedzenie przed. I taki dialog:
pan Z - jak ona ma na imię?
koleżanka zwłok - Kasia.
pan Z - Kasia, podnieś główkę, wstawaj. 
koleżanka - nic z tego. 
pan Z - Kasia, wstawaj! tata mówi! wstawaj do szkoły! po chwili, z rezygnacją - Kasia w dupie ma tatę...
No generalnie miła podróż, która uratowała nasz wieczór. I po raz kolejny dostałyśmy nauczkę, żeby nie sądzić po pozorach. I potwierdzenie, że wszyscy jakoś tam są wrażliwi na piękno. Nie mam na myśli tego, że my niby jakieś piękne jesteśmy czy te nasze kiece, pazury bądź szmelc, który nosimy na palcach, ale w ich mniemaniu takie to było, i dostrzegli, i powiedzieli. I teraz mówimy sobie 'cześć' i szanujemy się na dzielni.

W sobotę natomiast obejrzałyśmy "Jacka Stronga", podczas którego to seansu dostałyśmy prawie zawału, rozstroju żołądka i Bóg wie czego jeszcze. A potem wielka debata polityczna. Bo temat nam przecież poniekąd znany. Debata, ośmielam się stwierdzić, całkiem sensowna. Dla równowagi udałyśmy się natrzaskać sobie foteczek w plenerze, wśród ogołoconych pól, smutnych takich.
prześwietlona Kamala
prześwietlona Indygo. na pustostanie.



















A potem pojechałyśmy na Odzysk, bo Kamala jest psychofanką jednej kapeli. Tam nas jeszcze nie było, więc obaw miałyśmy nieco, ale postanowiłyśmy zalać je nalewką z aronii. No i kurde - klawe miejsce, ten ich skłot. Szkoda, że się stamtąd wynoszą (ale niech mi nikt nie pieprzy o zdradzie ideałów, boooo... w ryj dać mogę dać. kurna). Naprawdę fajna atmosfera. I koncert też był zacny. Ten band - Niesamowita Sprawa - śpiewa z sensem i gra na poziomie, a w tym wszystkim widać ogromną pasję.

końska pieczątka wstępu na koncert.
Odzyskowy pies anarchista. jeden z wielu.

Niesamowita Sprawa!

Mimo to wciąż w nas zostały jakieś takie pokłady niefajności.
- No wkurza mnie nadal wszystko, już sama siebie wkurzam.
- Jak ci pomóc?
- Nie wiem. W ryj dać możesz dać.

W niedzielę polazłyśmy oglądać sielskie anielskie pejzaże głuszyńskie.
.. przecież łąka to słońce...

pan Roman i Angel
Aleja Kasztanowa. Na Sypniewie.


Później walnęłyśmy sobie dziary z lizaków, jakie dostałyśmy w piątek w pubie. Nie wiem, za kogo ma nas ten, który nam je dał. Najpewniej za jakieś gówniary stuknięte. My zaś, robiąc sobie te durne tatuaże, jedynie to potwierdzamy w sumie. No i w dupie mam!
moja dziara - to miał być surfer. Kamali tatoo nie wyszedł, nawet to spartaczyła :P
Później się zaś goście zjechali i dostałam od czarującego młodzieńca piękne kwiecie. Nieźle brzmi, prawda? Nic to, że to mój 13-letni bratanek. No i nie sądziłam, że dożyję czasu, w którym będę mogła zaśpiewać:
25 years and my life is still 
I'm trying to get up that great big hill of hope 
For a destination.
ah sunflower weary of time!

A później całkowicie zaćmiło księżyc.
superksiężyca faza superwstępna. potem zasnęłam.


I od wczoraj moja passa jakaś się zrobiła kapryśna co najmniej. Przepadł mi darmowy seans w kinie przez rozstrój żołądka, urodzinową kawę oddać musiałam bezdomnym, przez ten rozstrój właśnie, nadal nie znam swojego rozkładu jazdy na doktoraciku, a i w pracy nie wiadomo, czy będziemy do jutra czy dłużej i nie wiadomo, kiedy nas ktoś raczy o tym poinformować. Ahm, i rozwaliłam se kolano na schodach, jak stuknięta gówniara. Więc zła jestem i w ryj dać mogę dać. O.

[Kamala, starałam się. Twoja kolej.]

13 komentarzy:

  1. Znam kogoś na kim możesz się wyżyć. Bo mi się wszyściutkiego odechciało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój szefo? Czy Tobie mam skrócić męki?

      Usuń
    2. Jak wolisz. W zasadzie obie opcje są zadowalające w pewnym sensie.

      Usuń
    3. W pewnym sensie. Tak naprawdę wiemy doskonale, że to środki doraźne. Ej, bez kitu, nie wiem, jak przetrwać tę jesień. Wpadam w panikę.

      Usuń
    4. Nom. Uświadom sobie teraz, że ona dopiero się zaczęła.

      Usuń
  2. Patrz w niebo, wypatruj zurawi. Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sposób na przetrwanie jesieni? W niebo patrzę aż za często. A żurawie - jeszcze ich nie słychać, jeszcze chyba są. No bo przecież by nie uciekły nocą cichaczem, bez pożegnania, nie?

      Usuń
  3. Są jeszcze. Nie to nie w ich stylu tak bez pożegnania. Można tez patrzeć w ziemie na trupy co z drzew spadać zaczynają. Pierdolca idzie dostać na te 2 stopnie o poranku. To zimno wszedobylskie. Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie nastroiło wschodnio i te 2 stopnie też mi nie pasują, bo jak wylezę w kolorowych szarawarkach to mnie wezmą za debila.
      Lepiej w górę patrzeć jednak, przynajmniej jest szansa uchronić się przed kasztanem.

      Usuń
  4. Ze schodów spadasz, sama chcesz się spizgać czy co ? Moja oferta nadal aktualna- W ryj dać mogę dać! A tym siniakiem na kolanie to podkreślić i uwidocznić nieugiętość pewnie chciałaś . No, no co za masochista i ekshibicjonista :P Jesień powitałyśmy wspaniale, trochę jednak zaczynam żałować, że tak otwarcie. Przeraża mnie ona bardzo. Coś czuje, że będziemy miały okazje skonfrontować się z najbardziej mrocznymi zakamarkami naszej duszy… Cóż w takim razie ja też wypatruje żurawi, ale z kasztana to chętnie nawet dostane, tylko w łeb koniecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tę nieugiętość chciałam podkreślić, a nie się spizgać.
      Konfrontacja spoko, obyśmy tylko wyszły z tego spotkania zwycięsko!
      Z kasztana chcesz w łeb? Żeby spokornieć, co?
      W jakim sensie otwartości żałujesz?

      Usuń
    2. Otworzyłam jej drzwi, a ta tej wtargnęła z wielkimi walizami, rozpakowała się od razu i wszystkie jej uroki na raz na mnie spadły :P Z kasztana w łeb, może jeszcze coś to mi pomoże na mój felerny mózg- należy mi się :D

      Usuń