niedziela, 14 czerwca 2015

ludzko, dla odmiany

Dlaczego zwleczenie się z wyra jest takie trudne? I kiedy takim być przestanie? Jak już będę podstarzała? Na dobrą sprawę chwilami mam wrażenie, że już jestem. W każdym razie dziś cudem i trudem mi się udało i powlokłam się na poranną mszę. Mój osiedlowy kościół jest raczej niewielki i gości przede wszystkim mieszkańców parafii, w 70% ludzi właśnie podstarzałych, w 20% w średnim wieku no i jakieś 10% to młodzi, do których - mam nadzieję - jeszcze się kwalifikuję. Na mieście bywa totalnie odwrotnie i jakiś czas temu mocno mnie to zszokowało, ale nie o tym. Dziś mnie te 70% zainteresowało właśnie. I nie chodzi o to, że spotykam ich na mszy. Po prostu siedzieli dziś dookoła mnie, mogłam się im przyjrzeć i zastanowić. Jak byłam mała, wydawało mi się, że tylko ja jestem i zawsze już będę mała. Gdy odkryłam, że rosnę i że urosnę jeszcze bardziej, aż w końcu będę musiała być duża, wpadłam w histerię. Rozpacz była tym większa, że stanęłam wobec nieuchronnego. Na upływ czasu nic się nie da bowiem poradzić. O innych nadal jednak tak nie myślałam. Zdawało mi się, że np. moi rodzice zawsze już byli w tym wieku, w którym byli, gdy ich poznałam. Że moi bracia zawsze mieli 20 lat. Że babcia zawsze miała i będzie miała lat 80. Że to się nie zmieniało. Opowieści o ich dzieciństwie były zawsze cholernie ciekawe i bardzo lubiłam ich słuchać, ale traktowałam je raczej jak bajki. Co z tego, że niby wiedziałam, że są prawdziwe, a dowody miałam w postaci czarno-białych zdjęć, na których widniały osoby rzeczywiście w jakiś sposób znajome. No ale to przecież abstrakcja! I łapię się na tym, że nadal tak myślę. Jak dzieciak. Albo tępak. No bo w tym wieku takie ograniczenie to jednak nie jest raczej powodem do dumy. Przykładowo widzę jakąś staruszkę i myślę o niej jak o staruszce. Która zrywa się o świcie, człapie po swoje sztuczne zęby, kroi chleb na małe kawałki, bo inaczej nie może ich zjeść, ma trudności z samodzielnym się ubraniem, ogląda niewymagające programy w tv, z sąsiadkami rozmawia o dolegliwościach, a szczytowym punktem w jej tygodniu jest właśnie msza w niedzielę, ewentualnie odwiedziny wnuków, o ile je ma i o ile w ogóle o niej pamiętają. No i spoko, tak wygląda życie staruszki. Wydaje się nudne i nawet smutne, ale to jest jej życie i z pewnością je w jakiś sposób lubi i ceni, tak jak każdy przynajmniej trochę lubi i ceni swoje życie. I tak myślę o takiej staruszce. A przecież  ona była kiedyś dzieckiem. Rodzice chodzili z nią na spacery, matka zaplatała jej warkoczyki, tata całował w czoło na dobranoc, dawali jej prezenty. Chodziła do szkoły, miała koleżanki, biegała sobie beztrosko po polach. Potem popalała po kryjomu papierosy i umawiała się z chłopakami. Była szczupła i zgrabna, umiała tańczyć i głośno się śmiać. Miała za sobą nieprzespane noce, bo np. piła wino na jakiejś prywatce, bo leżała z jakimś chłopakiem na sianie, może z jej wielką pierwszą miłością, bo może płakała w poduszkę, może właśnie przez tego chłopaka. Wyprowadziła się od rodziców, poszła do pracy. Nosiła buty na obcasie i malowała usta. Miała narzeczonego, który dał jej pierścionek z niebieskim oczkiem, a potem wzięli skromny, ale piękny ślub. Była w ciąży, rodziła dzieci i poświęcała się im potem latami. A lata mijały. I teraz jest staruszką. Ale przecież prócz tego jest tym wszystkim - niemowlakiem, małą dziewczynką, młodą kobietą. Matką, kochanką. Wszytko to. Przecież to nie zniknęło i ona na pewno o tym pamięta i na pewno to wspomina, tak jak my wszyscy wspominamy dawne czasy, oszukując się, że były lepsze. To niesprawiedliwe, że o tym nie pamiętamy. Że ja o tym nie pamiętam, uzurpując sobie prawo do młodości na wyłączność. Tylko dla mnie i mojego pokolenia. A ci wszyscy starsi od nas, także ci bardzo starzy, też byli młodzi i czuli wszystko to, co my, choć to się nie może nam pomieścić w głowach. To jednak jest kretyńskie, że się sami jedni czujemy ludźmi, jakimiś takimi jedynymi w swym rodzaju (czego nie trzeba wcale rozumieć pozytywnie). A w sumie w każdym jest taki sam człowiek. Pewnie, gdyby o tym pamiętać tak na co dzień, łatwiej byłoby się dogadać.

Caaałkiem zacne koszulki: http://www.rmf24.pl/raport-nepal/najnowsze-fakty/news-sosnepal-kup-koszulke-i-pomoz-nepalczykom,nId,1832082 
Lepiej szybko kupować i nie czytać tych komentarzy, co to je tam jacyś szaleńcy powypisywali.

3 komentarze:

  1. Ojej, od rana takie rzeczy, a tu człowiekowi oczy potem zachodzą, choć upał dziś umiarkowany. To wszystko jak taka poszerzona idea tego Kubeczka, taka prawdziwa, a taka za każdym razem... właśnie, czemu nie pamiętamy o takich rzeczach? Teraz będę, może przez kilka godzin, a potem znów to samo. Może wytatuuję sobie ten Kubeczek i już zawsze będę musiała o nim pamiętać. Co za los.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny wpis. Bardzo wzruszający. Zdziwiło mnie porównanie opowieści z dzieciństwa do bajek, bo od zawsze odnosiłam takie samo wrażenie.

    OdpowiedzUsuń