Abstrahując od sytuacji losowych, na które nie mam wpływu. Czuję się, od dawien dawna, o ile nie od zawsze, jakbym jechała rowerem pedałując i naciskając jednocześnie na hamulec. Jadę, ale coś mi przeszkadza. Może ja sama, może to ten rower, nie wiem. Ale chwilami bardzo mnie to wkurwia.
Ej, musimy kiedyś wybrać się razem na rower (w znaczeniu metaforyczno-dosłownym)!
OdpowiedzUsuńOkej, ale wpierw muszę swój rower naprawić (również w znaczeniu metaforyczno-dosłownym).
UsuńDokąd jedziesz? Will
OdpowiedzUsuńWilliam! Jak miło! Nie wiem, dokąd jadę, tak se jeżdżę bez celu chyba i może przez to ten hamulec.
UsuńJak się masz?
Po staremu a u Cjebja? Will
OdpowiedzUsuńAch ten refleks. Po staremu, powiadasz. Czyli nie skaczesz ze szczęścia pod sufit?
UsuńU mnie też po staremu. Też nie skaczę.
Za to zbliża się czas, w którym będzie można wznieść wspólny toast winem w bidonie!
Nie, nie skacze. Takze nie mogę miec wolne. Z przyjemnoscia wypije.
OdpowiedzUsuń