Zawsze wiadomo, kiedy jest niedziela. Niezależnie od pogody czy zaplanowanych akurat aktywności. Nawet gdyby się nie miało kalendarza, ten dzień ma w sobie coś takiego, że nie sposób się pomylić. I jak żaden inny sprzyja rozmyślaniom, na temat przeszłości, oczywiście. Zaklinanie, mitologizowanie.
Wybrałam się więc z psem na spacer, żeby powłóczyć się trochę po lasach i łąkach. Liczyłam na to, że może coś mnie z owych rozmyślań wyrwie, bo zawsze na wiosnę naiwnie liczę na to, że coś mnie wyrwie ze mnie samej. Ostatecznie raz nawet się tak stało. Ten naprawdę magiczny (oksymoron?) czas nazwany został Różową Wiosną i bywa po dziś dzień punktem odniesienia, kiedy się mówi o wyobrażeniach ulotnego bardzo szczęścia. Wówczas nie działo się wcale nic takiego, ażeby ziemia miała się zatrząść. Zwyczajnie, było ciepło, tak akurat, wiały południowe wiatry, zdarzały się wiosenne burze. Myśmy dużo czasu spędzały razem, dużo na pomaganiu innym. Otaczali nas ludzie z kategorii tych, których się nigdy już nie zapomina, a nam łatwiej było być w świecie, a nie tylko w sobie. Trwało to kilka długich tygodni i wraz z nadejściem lata po prostu przeminęło. Teraz na wiosnę miewam podobnie - chwilami aż boleśnie chce mi się żyć, tylko że kompletnie nie wiem jak. Prawdopodobnie tak będzie zawsze. W każdym razie odczuwamy niedosyt... Rzeczy. Spotkań nie z tej ziemi, sytuacji, które normalnie ludziom się nie przydarzają. Metafizyki.
Na łące ani w lesie nic się nie wydarzyło, co było raczej do przewidzenia. Łaziłam sobie tylko, zbaczając z wydeptanych ścieżek i porównując to, co widzę do tego, jakim było to kiedyś, za czasów mojego dzieciństwa. Tu w krzakach była baza, pod tym drzewem graliśmy w piłkę, a na tamtą polanę przychodzili czasem ludzie w czarnych ciężkich butach. Mieli kolorowe włosy, niekiedy palili ogniska i skręty. Teraz nic już z tego nie zostało. Nawet pień drzewa, na którym namalowałam dziwny obraz jedną wiosnę później, zarósł mchem. I wszędzie, WSZĘDZIE mnóstwo butelek, jak gdyby spadały z drzewa. Często mam wrażenie, że cały ten kraj jest znużony i pijany. Często jestem tego częścią. Czasami tylko poza tym. Ale nigdy ponad.
Jesteś zbyt surowa dla siebie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja robię się sentymentalna ;>
Ej, właśnie, może Różową Wiosną to nie będzie, ale miałyśmy kiedyś wykąpać się w fontannie! Pamiętasz jeszcze? I może tak tej wiosny? A potem wspólna wizyta na komisariacie - w innym charakterze niż ostatnio! <3
Och, z czymże znowu surowa? To nie tak.
UsuńNo widzisz, Ty się robisz, a ja zawsze taka byłam.
Oczywiście, że pamiętam kąpiel w fontannie! Musisz tu przybyć w jakiś naprawdę ciepły czas i to zrealizujemy! Ciekawe, kto tym razem będzie nas przesłuchiwał... ;D