piątek, 6 lutego 2015

pomoc skuteczna i adekwatna

Mniej więcej od miesiąca z przerwami czuję się jak wapniak. Nabawiłam się drugiego już w mojej niespełna rocznej karierze sportowca urazu. Najpierw udawałam przed samą sobą, że nic mi nie jest. Potem uwierzyłam w moc domowych sposobów. Kiedy i to nie pomagało - zapytałam mądrzejszych i bardziej doświadczonych.
- Też mi wszystko powoli wysiadało, jak zacząłem trenować.
- I co zrobiłeś?
- Przestałem.
- Eee... Świetne wyjście.
- Możesz też zacząć uprawiać sporty niewymagające użycia nóg.
- Ehe, np. wyciskanie sztangi?
- Myślałem raczej o chodzeniu na rękach.
Niepoprawne żarty odnośnie sprowadzania wolnych kończyn spod Doniecka lepiej przemilczę. Bo w sumie przecież można by stamtąd jakąś nogę... Najlepiej męską. Byłaby mocniejsza!
Te świetne rady sprowadziły mnie do parteru i uznałam, że najlepiej będzie udać się do medyka, który na pewno potraktuje mnie poważnie i coś sensownego mi powie.  Pani doktor zerknęła w moją kartotekę, obejrzała, po czym zarządziła:
- No dobrze, proszę pokazać to kolano, a najlepiej oba. 
Zakasałam więc kieckę do góry i co słyszę?
- Łał, ale świetne rajstopy! Gdzie je pani kupiła? 

Czasem mam wrażenie, że ktoś na górze robi sobie ze mnie jaja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz