czwartek, 20 listopada 2014

czwartkowe odpały

Nie wiem, co ten dzień ma w sobie, ale zauważyłam, że tak mi, jak i innym, często wtedy palma odbija. U mnie właśnie się to dzieje. Właściwie w dużej mierze za sprawą muzyki z głośników płynącej. To kolejny przykład tego, że z nami (mną i Noelle) nie ma żartów! Dowodów jest kilka.
Dowód #1  Oriana powiedziała nam, że chciałaby wyglądać jak Natalie Portman w "Bliżej". Dostała więc od nas identyczną perukę. Ucieszyła się i poszła w niej na zajęcia, z wietnamskiego.
Dowód #2  Herman niegdyś powiedział nam, że on też (bo ja miałam) chciałby mieć tort na urodziny. Choćby nawet w kształcie kupy. Dokładnie tak powiedział. 2 tygodnie później spotkaliśmy się dość dużym gronem w jednym z pubów, w którym koncert grali nasi znajomi. I to były właśnie Hermana urodziny. Wtem wkroczyła Noelle z jakąś wielką siatką, z której wyjęła talerz, a na talerzu był tort. W kształcie kupy. Zamiast świeczek na drucikach osadzone były papierowe muszki. Herman się tyleż ucieszył, co i załamał. Tort był pyszny, a my dumne z siebie takie.
No i teraz - dowód #3  Przed paroma dniami podczas spotkania u Marka i Czachy zaczęliśmy wspominać sobie dzieciństwo. Zeszło na muzykę lat 90. i nagle Czacha mówi:
- A pamiętacie Smerfne Hity?
- No jasne! To ale było durne, o matko!
- Ja miałem kasety i słuchałem! - dodał dumnie Marek.
- A mi właśnie nigdy nikt nie dał i nie mogłem słuchać - smutno zwiesił głowę Czacha.
Czacha ma urodziny za 2 tygodnie. Tak, zagadka rozwiązana, z moich głośników lecą właśnie Smerfne Hity. Przesłuchuję, nim mu wręczę, bo to zawsze miło sobie odświeżyć. Talent satyryczny Jacka Cygana jest powszechnie znany, ale cały ten projekt Smerfnych Hitów jest totalnie genialny. Dowcipne, głupkowate i wesołe takie. Naprawdę mnie to bawi, zwłaszcza jak wyobrażę sobie, jak Czacha rano budzi całe mieszkanie włączając tę wspaniałą składankę. Czy osiągnęłam już szczyt durnoty właśnie?

Z innych małych radości - dziś zjem galaretkę! Trzeba wiedzieć, że nim zostałam miszczem kisielków, byłam miszczem galaretek. Były kolorowe i takie pyszne! Galaretki tęczowe, galaretki sfumato (to technika stosowana przez samego Leonardo!) i wiele wiele innych. Ale potem zachciało mi się wegetarianizmu i koniec galaretkowej przygody. Ale przedwczoraj Noelle podarowała mi galaretkę ekologiczną, bez żelatyny, którą mogę jeść. Piękny prezent. Choć nie jest arbuzowa.

2 komentarze:

  1. No właśnie chciałam palnąć, że są żelatyny roślinne, ale mnie ubiegłaś...
    Głupie pomysły to mieliśmy w liceum.. Matko, do czego ludzie są zdolni w pewnym wieku. Komuna była, a koledzy potrafili zadzwonić do germanistki, niby z Komendy Głównej MO "w sprawie syna". Kobiecina omal nie zeszła na zawał, ale nam się to wtedy wydało śmieszne.Wszystko po to, żeby uniknąć klasówki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano są. Na wegerynku zapanował urodzaj, nie to, co jeszcze parę lat temu.
      Fakt, to było rzeczywiście prawdziwie głupie. My robimy rzeczy durne, acz niegroźne, telefon od MO już się w tej puli nie mieści. Wstyd Wam było, mam nadzieję.

      Usuń