środa, 19 listopada 2014

E=mc2

Zimno się zrobiło. W radiu mówią 'niestety nastąpiło ochłodzenie'. Dlaczego 'niestety'? Jest koniec listopada, a my żyjemy w Polsce. Sezon na grzane wino i marznące stopy już od dawna jest otwarty. No dobra, dla mnie trochę niestety, bo mam zapowietrzone kaloryfery chyba. Owijam się w koce i piję kawę z cynamonem. Mam też w planach przesunąć łóżko spod okna, ale przy mojej błyskawicznej skuteczności obecnej, nastąpi to być może około lutego.
Wraz z Williamem daliśmy sobie prawo aż do końca roku do staczania się i nie czynienia sobie z tego powodu wyrzutów. Tzn. nie sobie nawzajem, tylko każde sobie. Zapraszamy wszystkich, aby się do nas przyłączyli. Możemy spędzać wolny czas w pozycji horyzontalnej, z niczym się nie wysilać, marudzić ile się da, wszczynać bójki i awantury, opijać się alkoholem i obżerać słodyczami. No i właśnie, a propos słodyczy i gderania - to mnie bardzo niepokoi: http://bezuzyteczna.pl/czekoladowy-problem-192398. A z kawą ponoć też już są problemy. Niedługo nie będzie po co żyć. Nigdy nie zostanę herbaciarą, pogryzającą suche herbatniki. O czym by tu jeszcze, hmmm... A, no tak. Problem numero uno - wybory, z których więcej jest bałaganu niż pożytku. To ja się spieszyłam, żeby zdążyć, zrezygnowałam z towarzyskich propozycji, a tu takie coś! No cóż, zdarza się. Tutaj ostatnio dość często. Technokracja zawiodła, więc właściwie powinnam się cieszyć. W rzeczywistości ani mnie to nie raduje ani nie oburza, przynajmniej póki co. Zajmuję sobie bowiem ręce i głowę czym innym. Piszę prace na śmieszną ilość stron 2, w porywach 3 o florze wszelakiej, a poza tym wczoraj z Noelle byłyśmy poetą i plastykiem. Tzn. i ona i ja, byłyśmy jednym poetą i jednym plastykiem. Święta i tak przyjdą, nawet gdybyśmy nie chcieli, więc lepiej się do tego przygotować, żeby zminimalizować stres z tym związany. Zrobiłyśmy więc kartki, na których wypisałyśmy wspaniały poemat, pełen częstochowskich rymów, ale za to promujący lokalny patriotyzm. A przedwczoraj kupiłam już prezent dla małej rasistki Didi. Moja matka stukała się w czoło, ale na szczęście pani z zabawkowego mnie zrozumiała.
- ... bo ja już robię prezenty na Święta.
- No i bardzo dobrze! 
- Tak?
- No pewnie! Ja już nawet mam zrobione. Potem jak mam w tym tłumie sunąć po sklepach, kolędy na mnie ryczą z głośników, promocje wyciągają macki... brrr! Baaaardzo dobrze, że już robisz prezenty.  Tylko uporaj się z tym jak najszybciej!

***

Nie wiem, jak się zachować. W stosunku co do innych ludzi. I też przy okazji jak oni powinni się zachowywać w stosunku co do mnie, co chyba akurat wiedzieć powinnam. No bo przykładowo - ktoś jest smutny. I co, pocieszać go czy zostawić w spokoju? Ktoś się nie odzywa przez dłuższy czas. Może coś się stało. Zapytać czy zostawić w spokoju? Ktoś postanawia się staczać. Powstrzymywać, olać czy przyklasnąć? No naprawdę nie wiem. Teoria względności. Z perspektywy mojego wujka i matki to, że ciotka nie dała im po babci nawet starego prześcieradła na pamiątkę jest podłe. Bo to jej dzieci, a ona wnuczka, która wiecznie na babcię mordę darła i babcia musiała się bronić, laską nawet! A z perspektywy tej ciotki może to jest właśnie słuszne. Bo ona mieszkała obok, a oni nie, więc nic im się nie należy. Próbowałyśmy to z matką rozpracować, co też ona może sobie myśleć, ale przecież to zadanie beznadziejne. Ja sobie teraz stoję na tych rozdrożach nieszczęsnych nadal i ta połowa roku jest jakieś 3 razy gorsza niż pierwsza i w sumie nie zaszkodziłoby, gdyby ktoś przyszedł, solidnie mnie opierdolił, po czym konkretnie omówił ze mną tę sytuację znijaczałą. Bo wiadomo - ktoś z boku widzi lepiej. Z drugiej strony - nie mogę obiecać, że nie cisnęłabym w tego kogoś talerzem i nie kazała mu spadać na własne podwórko.
Jak nie wiadomo, na co winę zrzucić, zrzucić ją można na czasy. O, co za głupie czasy! Kiedyś każdy każdemu się wtryniał i to było normalne, bo ludzie się jakoś bardziej interesowali, z różnych zresztą względów. A teraz wszyscy są delikatni i poprawni, och, jego sprawa, nie będę się wtrącać. O, co za czasy! I nawet nie można dziecku zdjęcia we wanience zrobić albo przytulić mocniej, bo to już może molestowanie. A tak całkiem serio (choć powyższe nie było do końca nie na serio), to uważam, że chyba lepiej się wtryniać. Bo ktoś może chcieć jednak, żeby się wtrynić. A nawet jak nie chce, to nie można zakładać, że nie chce, bo może coś się naprawdę stało i trzeba coś zrobić. Nie zrobisz i co? Wyrzuty sumienia. I na co ci to.
William, uważaj, zaraz zacznę Cię powstrzymywać przed tym staczaniem!

Ta notka mi wyszła chyba groteskowo-absurdalna.

5 komentarzy:

  1. To do tego staczania to jestem chętna! Mam nadzieję, że to jeszcze aktualna propozycja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ona zawsze będzie w pewnych kręgach aktualna.

      Usuń
  2. Staczam się na leb na szyję. Dzisiaj dostałem mandat na kurwa 100 pieniążków i 2 karne kutasy. Nie zatrzymał się na stop. Toczył się ale musi być stop i chuj. Spóźniony szynobus, moje sensacje zoladkowe w nim. I skurwysynsko drogi remont padla co się zepsuło na krzyżowce. Niech się ten dzień już skończy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, nie będę Cię powstrzymywać, zwłaszcza od picia na przykład. Jeszcze 1,5h i koniec.

      Usuń
  3. Nie mogę, jutro muszę być trzeźwy.

    OdpowiedzUsuń