Z uwagi na duże zainteresowanie tym projektem, postanawiam go nieco przybliżyć. Jeden z czołowych kandydatów na członka tego klubu zapytał, co będziemy w sumie robić. Otóż - nie wiem. To będzie taka inicjatywa budowana na spontaniczności. Najpierw - jak mówiłam - robimy zlot świrów. W stolicy chyba, bo raz, że to stolica, a dwa, że tam Was sporo. Moja świta z kolei w dużej mierze to prowincjonalne wieśniaki, które Wawy nie widziały (Noelle, hyhy). Więc to będzie dobre miejsce, choć osobiście za nim nie przepadam. Niestety nie znam miejscówek, które by się nadały na taki sabat, no bo Wawę słabo znam. I sama nie wiem, czy lepiej w knajpie jakiej czy lepiej, żeby to była impreza zamknięta. Tam potrzebne byłoby nam jakieś fajne jedzenie, zapas alkoholu, dobra muzyka i moglibyśmy rozpocząć działalność. Opierałaby się pewnie na różnych rzeczach, od wspólnego filozofowania poprzez wspólne głupawki na wspólnych dzikich awanturach skończywszy. Myślę, że byłoby nam raźniej w takiej zdziwaczałej komunie. Tam byśmy tkwili, bo przecież właściwie i tak nic lepszego do roboty nie mamy, i czekali na propozycje. Aż nas ktoś zaktywizuje. Albo dostrzeże nasz geniusz i go z pożytkiem (dla nas) wykorzysta. Jeżeli byśmy się nie doczekali, klub ten zamieniłby się prawdopodobnie w jedyny w swoim rodzaju psychiatryk, bez centrali, administracji i dowodzenia. Czy nie to postulował Kesey? Tak czy owak - mogłoby być fajnie. Moglibyśmy się oczywiście wszyscy znienawidzić i pozabijać, ale mogłoby też być przeciwnie - nawiązałyby się przyjaźnie aż po grób oraz związki, z których dzieci byłyby już członkami klubu. Taka więc trochę sekta. Mimo tego, iż jestem pomysłodawczynią tego projektu, nie chcę być guru. Kobieta się nie nadaje. Ale chciałabym zostać prawą ręką i pierwszą kapłanką naszego wodza.
Takie coś, tak to widzę. Pasuje?
***
William, nie doczekam obrony, bo ja i temat mojej pracy nie mamy ze sobą nic wspólnego i dopóki nie zaczniemy mieć, a więc dopóki nie zmądrzeję, nie może do tego dojść. Taka jest moja hipoteza. Wersja oficjalna jest za to taka, że promotor nie może dogadać się z recenzentem. A że ja + uczelnia = przypał, to coraz mniej prawdopodobne wydaje mi się, bym została tym cholernym emgieerem.
Mi pasuje! Fajnie należeć do czyjejś świty, zwłaszcza jeśli to prawa ręka i pierwsza kapłanka jakiegoś świetnego guru! No i też w sumie uważam się nieco za wieśniaka, więc wszystko się zgadza... kiedy zaczynamy?
OdpowiedzUsuńHej mały wieśniaaaaku! Cieszy mnie Twój entuzjazm. Będziesz więc prawą ręką prawej ręki, wspólnie wyłonimy guru.
UsuńZaczynamy niebawem, trzeba jeszcze nazbierać chętnych no i udać się do Koguta, żeby nam załatwił na to środki. Walnę go po pijaku sznurem korali i na pewno poskutkuje, jak za starych dobrych czasów.
Chciałem zaznaczyć że wczoraj postanowiłem że się trochę przewietrze. Dzisiaj dotargałem się do tej stolycy. A wy gdzie?
OdpowiedzUsuńNo my jeszcze w fazie planowania jak widać, ale wszystko jest na dobrej drodze! To się ziści, mówię Ci. W najgorszym razie otwarcie zrobimy w Kostrzynie, ale to jest maks.
UsuńTen nieobecny tu zamieścił obrazek. Ja myślę ze sceneria i bohater 1 planu pasuje na klub. Hasło tez jakby adekwatne.
OdpowiedzUsuńTen nieobecny, hah. Mówimy o nim wczoraj jak o bogu, dziś jak o Voldemorcie. Niemniej jednak, słuszna uwaga. Hasło jest w dechę. A bohater 1. planu pasowałby na guru. Biała szata jest, to podstawa.
UsuńPrzedszkole zakładacie?
OdpowiedzUsuńUuuu.. góra przemówiła! Oddawaj nam Franka, potrzebujemy go.
UsuńNie jest on moją własnością.
UsuńZ Tobą się bawić nie da. Co Cię więc sprowadza do naszego przedszkola?
UsuńNic. Wpadłem dla przypomnienia, że jako Bóg/Voldemort czuwam.
UsuńRęce mi opadły..
UsuńCo? Zepsułem Ci zabawę? Ojeeeej...
UsuńGoń się. I się nie przeceniaj.
UsuńO, CZEŚĆ, PAN PINGWIN!
OdpowiedzUsuń= pożegnalny wpis na prawdopodobny koniec tego żywota, który wieszczę podświadomie. Bo Putzą się rodzisz.
I Ty też się goń. Mam Was obu dość.
UsuńCzarni bogowie.
OdpowiedzUsuńPomysł bardzo dobry, tylko najpierw sprawdźcie, czy wasz budżet to wytrzyma. Wawa do tanich miejsc nie należy. No, chyba że będziecie kupować napitki i dania gotowe w Biedronce i serwować na stół, ale wtedy z knajpy was wyrzucą... Nie jest łatwo zakładać sektę...:(
OdpowiedzUsuńDroga Helen, to że jesteśmy zbyt lotni nie oznacza, że jesteśmy idiotami - wszystko dokładnie sprawdzimy! Dzięki jednak za troskę. Zapewniam, że poradzimy sobie - jako klub, sekta lub dom wariatów. Będzie o nas głośno!
Usuń