Nie mam o czym pisać. Wszystko wydaje mi się nieważne. Nawet jak coś jest ważne - np. list z przeszłości - to i tak na dobrą sprawę nie ma przecież realnego znaczenia. Jem, śpię, czytam na przemian Murakamiego i Kafkę, bo żadnego z nich na dobrą sprawę nie znam, i oglądam filmy, tym razem stosunkowo nowe. Przedwczoraj obejrzałam nowego Jarmuscha i bardzo się zawiodłam. Dziś obejrzałam znów Smarzowskiego i właściwie nie przepadam za nim, choć te obrazy mną raczej wstrząsają. Wczoraj nie obejrzałam nic. Mam tyle czasu, że nie mam na nic czasu, nic też konkretnego ani sensownego nie robię. Powoli wyczerpuje się limit na ten marazm, zbliżam się do ściany i trzeba będzie wybrać. Albo się otrząsnąć i chwycić znów stery albo się otrząsnąć, chwycić stery i walić prosto na czołowe. Pojutrze będę wiedziała więcej, po raz kolejny wlezę sobie do budynku, w którym wisi obraz pani z zawiązanymi oczami i okaże się, czy ma ona jeszcze coś tam do roboty czy już tylko ozdabia ściany. Co za ironia losu, że akurat czytam teraz Kafkę. W ten sam piątek zakończę swój taniec chocholi, nie wiem jeszcze tylko, w jaki sposób. To będzie jednak długa noc. Pierwsza listopadowa. Proszę, jak się wszystko ładnie łączy. Następny w kolejce Wyspiański, o ile w ogóle będzie jakaś kolejka.
Lubię naszą historię.
Czytać Ci chyba nie zabronią.
OdpowiedzUsuń(I! Też masz weryfikację komentarzy.)
Może mi się nie chcieć czytać. Pod mostem zresztą czyta się niewygodnie.
Usuń(Tak? No trudno.)
Byle tylko nie zamokła.
UsuńMam natłok myśli,frustracji ale one tez nie chcą się przelać na blog. Co wyspianskiego?
OdpowiedzUsuńWypisz się z nich i tak, bo wrzodów dostaniesz.
UsuńNie wiem jeszcze, ale się wezmę za niego. Potem za Przybyszewskiego, bo zbyt podzielone opinie o nim znam. No i Miciński na deser. Może się czas cofnie o jakiś wiek dzięki temu.