niedziela, 14 września 2014

romans

Na dźwięk tego słowa już zawsze będę rechotać. Dzięki, Herman! No ale do rzeczy. Od kilku dni (kilkunastu miesięcy?) mam romans. Ale dopiero kilka dni temu uświadomiła mi to zupełnie ekhm anonimowa osoba. Moim wybrankiem jest starszy ode mnie (co nie znaczy, że dojrzały) mężczyzna o skłonnościach psychopatycznych. Lubi krew, jad i mięso. Poeta! I tak oto od paru dni pieprzymy [się] lirycznie popołudniami. Wczoraj to się przerodziło w sado-masochistyczną cyberorgię. Dawnośmy się na to nie zdobywali i zapomniałam już, jaki to jest wspaniały sposób spędzania wolnego czasu. Te podchody, wstępne gierki, a potem zabawa na całego! Można sobie dowalać mniej lub bardziej i jest naprawdę przednio. Wczoraj akurat było jak na nas dość delikatnie, ale to wróży tylko jedno - coś ostrego na dniach. Burzliwa relacja i wieczne nienasycenie ze znudzeniem przeplatane. Cóż, każdemu wedle zasług. A że nasze zasługi są raczej marne albo niedorzeczne, to taki też trafił nam się romans. Ale nikt mi nie powie, że nic się nie dzieje w moim życiu damsko-męskim! Romans jest? Jest. I to pikantny, na oczach świadków. A i na kochanka mojego nie mogę narzekać, dogadujemy się w języku sado-maso, wyrównujemy temperamentami, czego chcieć więcej? Jest i utwór na tę okazję idealny, ha!

A pretekstem do tej notki stała się ta piękna powyższa, kursywą podkreślona, uchroniona przed zapomnieniem fraza Poety mojego. Nic to, że chodzi wyłącznie o wirtualną wymianę absurdalnych refleksji, nudą spowodowanych. Ktoś ma na tyle rozbujałą wyobraźnię, że orgią to nazywa. Czy to nie zabawne?

***

Dzień dobry, Nudziarzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz