czwartek, 19 czerwca 2014

Czekając na sobotę

Tak, był taki film. My także czekamy na sobotę, jednakże nie w wyniku znudzenia życiem na prowincji. No i mam też nadzieję, że poziom naszej soboty będzie troszeczkę inny. Za to duże jest prawdopodobieństwo tego, że - podobnie jak w przypadku jednego z bohaterów tego dokumentu - spotka nas tyle wspaniałości, że trudno nam będzie to znieść. Czekamy sobie na sobotę i NIE będziemy myśleć o niedzieli ani o jakimkolwiek dniu, który będzie potem. Chaos postępuje. Czuję się jak Neron, który stoi na balkonie i obserwuje, jak płonie Rzym. Też sobie patrzę, jak się wszystko wokół mnie kopci, z tą tylko różnicą, że nie ja to podpaliłam. Taka to już kolej losu. Za wszelką cenę staram się nie dopuścić tego do świadomości, wobec czego chwytam się absolutnie wszystkiego, co dostarczy mi jakichś endorfin i pozwoli nie zwariować. Jedną z takich czynności jest latanie nocą po lesie. Przedtem - dla równowagi oczywiście, jakże niezbędnej w moim życiu - opycham się słodyczami. Np. babeczka, którą przed chwilą wciągnęłam doskonale spełniła swe zadanie!
Tak, wiem, to jest już monotematyczne, nudne i nic nie wnoszące, ale nie pojmie tego nikt, kto nie musi się mierzyć z takimi niedorzecznościami jak jak my. Soboto, nadejdź i trwaj!

3 komentarze:

  1. Jest was więcej?
    Conquistador.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kontekście soboty owszem, sztuk dwie.
      (Czemuś się poblokował?)

      Usuń
  2. Muszę odsapnąć na trochę.

    OdpowiedzUsuń