Za oknem burza, od dwóch już zresztą godzin. Mój nastrój kompatybilny, burza w środku. O, jaki pomruk gniewny. Siedzę sobie przy świecach i powracają marzenia o pustostanie, który można by podczas takiej pogody odwiedzać. W międzyczasie zdążyłam się już prawie rozbeczeć (znów!), bo za miesiąc najpewniej będę machać Lil chustką na dworcu. Zdążyłam także zrobić z siebie wariata. I zdążyłam wszystko razem obśmiać.
Dziwne jest to wszystko. Niby nic się nie zmieniło przez ten rok, a jednak tyle rzeczy wygląda inaczej. Ten pustostan nawet i to wszystko. Niby otwarty, ale może jednak bardziej mój. Blase, zaczynam Cię naprawdę rozumieć, niestety. Na szczęście to tylko abstrakcje. Zresztą to dlatego zrobiłam z siebie wariata, żeby abstrakcje abstrakcjami zostały. Bo ja nie chcę, żeby abstrakcjami zostały. Hah, tak. Nie można narzekać na nudę.
Ładnie współbrzmi z burzą.
Och, Ty wiesz, że ja to sobie tak wyobrażam? Przypomniała mi się scena jedna z filmu, który widziałaś i który jest powalony... http://www.youtube.com/watch?v=JQ6W5bRYxWc - od 3:26 [morderstwa chyba nie popełnimy, to i tak byłoby bez sensu] - myślę, że w moim wykonaniu to nie będzie wyglądać inaczej, nawet jeśli nie na samym dworcu, to później.
OdpowiedzUsuńOch! Czas sobie popłakać... Wszak nie można tłumić emocji.
Już dziś zacznę szukać jakiejś ładnej haftowanej chusteczki. Ale racja, nie zabijajmy, bo i kogo, sami się pozabijają.
UsuńNie tłum, od tego się dostaje wrzodów.
Och. Łaaaaj.. Cooo to będzie..