Wróciłam już właśnie. Czas więc na relację.
Otóż spotkaliśmy się jednak po południu, uległam. I zadzwoniłam, bo umawianie się sms-ami trochę jest.. nie teges. Starałam się przy tym bardzo nie nastawiać źle, że on pisze, a nie dzwoni. Okazało się jednak, że trzeba było nie dzwonić, bo oto mój Romeo nie zapamiętał, na którą się umówiliśmy i oczekiwał mnie już godzinę wcześniej. W związku z czym musiałam gnać na złamanie karku żeby jednak nie czekał zbyt długo.
Siedzieliśmy sobie w ogródku jednej z kawiarń, przy czym ja posyłałam tęskne spojrzenia ogródkowi nieopodal, należącego do mojego ulubionego pubu. Dłubałam łyżeczką w zamówionej czekoladzie (ot, na osłodę) i słuchałam, co mój kompan ma do powiedzenia. A miał wiele. Opowiadał i opowiadał. Z początku starałam się nawet być w miarę ożywiona, a także wtrącać komentarze własne, aczkolwiek zauważywszy, że to go nie interesuje, a interesuje go jedynie to, żeby wywrzeć na mnie wrażenie, przyjęłam rolę słuchacza. Niby fajnie, bo opowiadał o koncertach, mówił o muzyce no i w ogóle, ciekawe tematy. Nie zadał mi jednakże żadnego pytania, prócz tego, czy jakąś kapelę znam czy nie znam. Kiedy już jednak nawiązała się wymiana zdań, nie doszliśmy do porozumienia.
Temat pierwszy nawiązał się, gdy dostrzegł, co wisi na mojej szyi i, co mnie dość zaskoczyło, oznajmił mi: o, masz taukę. Po czym opowiedział, jak to on kiedyś też miał taukę. Ale teraz nie ma i generalnie tak nie bardzo, już nie, nie. A ja właśnie już tak, tak. Pierwszy zgrzyt i to w temacie nie byle jakim.
Drugi nastąpił przy okazji omawiania słynnego już złą sławą na całą Polskę Wielkiego Grillowania. Bajzel, zniszczone tramwaje, stratowana kobieta, pobity bezdomny, paru ludzi w szpitalu i obcięta głowa (przy czym tego ostatniego łączyć może nie należy). Mówię, że masakra, przecież studenci, a takie coś, taki wstyd. Na co on, że było fajnie, on był i że to wina mpk, bo podstawili za mało tramwajów, a że ludzie pijani to różne rzeczy się dzieją. Bez jaj. Nie wiem, jak pijana musiałabym być, żeby pobić bezdomnego i rozwalić tramwaj. Ale ok, może było super, nie byłam, nie wiem. Wystarczy jednakże, że zdanie mieliśmy odmienne. Po tej wymianie poglądów na owe dwa tematy opowiadał mi dalej o swoich muzycznych przemyśleniach i tyle w sumie. Cała heca skończyła się też dość zabawnie, bowiem zmierzając już Wrocławską w kierunku przystanków mieliśmy okazję minąć demonstrację. Osób może z 30, polskich flag od cholery, na nich portrety Kaczyńskiego, transparenty w stylu 'to był zamach' itd. Upamiętniające Smoleńsk, bo to co miesiąc, a dziś przecież 10ty. Przywódca demonstracji darł się przez megafon, że Tusk jest gnidą, a Grobelny ubekiem (tak, to cytat). I takie tam. To było żenujące. To wszystko było żenujące. Nie, nie jestem pod wrażeniem. Proroczy filmik o niebieskonogich ptaszkach. Hahahah. Ale czekolada była smaczna!
Pierwsze wrażenie bywa mylne ;D I no wiesz - przecież gadamy czasem o tym, że facet powinien umieć nas okiełznać, także to paplanie o sobie... może to po prostu objaw jego męskości? :D
OdpowiedzUsuńTo wiesz co? Może Cię zaskoczę, ale w takim razie to mi jednak także nie pasuje.
UsuńNie ma dla nas nadziei. Ale koty już czekają!