Lubię te mokre majowe weekendy. Dokładnie takie, jak w zeszłym roku. Robiło się szybko, co trzeba było zrobić, by potem po prostu być i snuć się po lesie albo z kanapy na fotel. Słuchać muzyki, trochę pisać, niepotrzebnie czytać blogi i pić wieczorami kakao. Ta sobota dzisiejsza to dzień z tej właśnie kategorii, choć robotę na dziś dzień olałam, a i kakałka nie będzie, bo nie chce mi się iść po mleko. Ale doczekać się nie mogę, aż się zrobi szaro, a potem ciemno i będę sobie siedzieć do nocy tak bardzo niekonkretnie.
Dziś, pół żartem pół serio, zdiagnozowano u mnie rozdwojenie jaźni. Że niby dwie twarze mam (tylko?). Bo z jednej strony studia, praca, filozofia, sądy i cały ten kierat i ciągnę go jakoś, a z drugiej bawią mnie tak prymitywne rzeczy i mam radochę z tego, że ktoś o 2 w nocy śpiewa na dwa głosy piosenkę o Listonoszu Pacie. Ale to przecież tylko jedyny ratunek przed niepostradaniem zmysłów.
***
Chociaż właściwie to trochę mi dziś mrocznie, słucham czegoś dziwnego i nie wiem, pogadałabym z kimś, nie mam tylko pojęcia o czym.
I w tej nocy co będzie taka niekonkretna sen Cie nie zmorzy?
OdpowiedzUsuńOoo. Zdziwiła mnie zarówno Twoja tu obecność, jak i to pytanie. Nie mam pojęcia, czy mnie zmorzy. Aaa co?
Usuń