Świętuję już od wczoraj. Dziś puszczałam bańki, jadłam truskawki i zaprosiłam Hiva na paciaję z bananów i truskawek właśnie. Wczoraj z kolei byłam na placu zabaw. Z Noelle i Orianą, bo była z nami Ida. Dzięki niej właśnie mogłam robić babki w piasku (z wiaderka mi nie wyszła, to zawsze było trudne), bujać się na huśtawkach i - co najfajniejsze! - zjeżdżać na zjeżdżalni. Bo ona jest jeszcze taka malutka i nie może zjeżdżać sama. Kurczę, ale się fantastycznie bawiłam! Robić te wszystkie rzeczy pierwszy raz od 15 lat!
A dziś w wiadomościach oprócz tych wszystkich okropieństw, które śledzę, bo już do tego dorosłam, coś takiego. Łał. Jaka świetna sprawa. I to zabawne zwłaszcza w kontekście absurdalnego może pomysłu modnego pomagania, który padł w równie absurdalnej wymianie zdań i tysiąca innych rzeczy.
Och, nie wiem już nic. Mam ochotę leżeć w trawie w wygniecionej sukience do kostek i czytać Prousta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz