W sobotę mam absolutorium. Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby tam iść (przepraszam Lil. ale przyznasz sama, że będą jakieś korzyści!). Może się łudzę, że do mnie dotrze, że to już koniec zaraz. Na razie skutecznie wypieram (w czym mi przeszkadzają, ale o tym zaś) i to też chyba nie do końca dobrze. W każdym razie absolutorium, taaak. Niedorzeczne jest choćby to, że mamy je przed sesją i przed obroną. Czyli takie ukończenie a conto. Może to i dobry pomysł. Nie wypada czegoś spieprzyć, kiedy się już teoretycznie rzuciło czapką.
Dostałam 4 zaproszenia. Jedno dałam Lil (do której ostatecznie przyjdzie aż jedna osoba, nie pięć) i 3 mi zostały. O, jakie to idiotyczne jest. Dałam te zaproszenia tak o, żeby coś z nimi zrobić, wcale nie dlatego, że akurat na te osoby mam największą ochotę. Bo, jakże to skretyniałe - albo kogoś już nie ma, albo ktoś gdzieś jest, ale nie wie nikt od lat gdzie, albo jeśli ktoś jest to przykuty do wyra. Wobec czego - nie ma innej rady - zamiast tradycyjnego rodzinnego obiadu w restauracji (wzdrygam się zresztą na samą myśl) - będzie trzeba to uczcić inaczej. Owocowe wino nad stawami, nad którymi odbyła się większa część wszystkich licealnych wagarów to dobre rozwiązanie.
Panicznie się tylko obawiam tego, co dalej. La la la laaaa...
Będą korzyści, np. urocze zdjęcia do oprawienia w ramkę (mnie się przydadzą w odległej galaktyce), och! <3
OdpowiedzUsuńTaaaak. Cały czas myślę o węglu, którego winą nie jest ta dyskryminująca czerń... Będzie mi brakować takich mądrości.
Właśnie. Będę wyglądać na nich.. no już teraz wiem, że źle.
UsuńNic mi nawet nie mów o odległych galaktykach. Cóż. Możemy się powoli zaopatrywać w papeterię. Ja porządne pióro już mam.
To może doktorat?
OdpowiedzUsuńNie sądzę. Wypalenie + ryzyko, że za 5 lat podziękują mi i odwrócą się dupskiem to czynniki, które to wykluczają. Raczej.
UsuńTak od razu stawać w płomieniach? Eeeeee?
OdpowiedzUsuńJa już stoję i płonę. I to się nie stało wcale tak od razu.
UsuńA co to właściwie jest, jakaś ukryta mobilizacja?
Myslalem ze lubisz filozofie.
UsuńHmm.. jednak.
UsuńLubię, tylko ona na mnie suchej nitki nie zostawia. Zresztą, doktorat czy nie - i tak się od niej nie uwolnię.
A Ty co właściwie, lubisz swoją robotę, nienawidzisz czy jedno i drugie?
Zdecydowanie 2 opcja.
OdpowiedzUsuńTo przynajmniej masz jasność. Hah, jaki plus! A może by się tak przebranżowić, póki ma to jeszcze sens?
UsuńZa pozno, teraz tylko albo mi się to spodoba albo zostanę frustratem. Takim mega frustratem.
OdpowiedzUsuńA to się jeszcze nie dokonało?
UsuńBiorąc pod uwagę, że jednak masz jakąś władzę nad ludźmi to chyba jednak pierwsza opcja byłaby dla wszystkich korzystniejsza.
Mój ledwo co zażegnany strach przed dentystą wrócił.
Wszystko jest w toku, trwa i bulgocze. Na razie ludzie maja władzę nade mną nad czym ubolewam bardzo.
OdpowiedzUsuń