piątek, 25 kwietnia 2014

you gotta fight! for your right!

Postanowiłam nie pisywać więcej notek pełnych nędzy i żałości. Dlatego też, o ile nie będę miała do opowiedzenia jakichś zabawnych historyjek (jak dziś) lub też do oznajmienia światu moich głębokich i ważnych refleksji, to będę konsekwentnie milczeć.

A historyjka będzie o tym, jak to dążę, także konsekwentnie, do autodestrukcji.
Wczoraj siedzę sobie na kanapie i ciężko dyszę, teatralnie bardzo. Wreszcie doczekałam się uwagi mojej rodzicielki.
- Co znowu?
- Ach nic.
- No co?
- A no nosi mnie strasznie. Nie wiem, co mam zrobić z sobą.
- Oho, zaczyna się. 
- Nooo.
-
- Może ja się zapiszę na jakieś sztuki walki!
- Ty na sztuki walki? Proszę cię...
- No co? Poszłabym sobie na jakiś.. boks najlepiej! I bym mogła komuś w mordę dać, sama bym zgarnęła i od razu by mnie nosić przestało.
- Jakoś nie widzę cię, jak się bijesz.
- Biłam się raz! Chociaż nie. To Noelle się biła, ja wtedy miałam nastawienie pokojowe. Ale to należy do przeszłości.
-
- Wiesz, jakbym była facetem, to często bym się lała chyba. Jakoś tak mam ochotę. I dostać czasem też. Tak na otrzeźwienie.
- To się lej.
- No nie mogę, o to chodzi. Kto mi strzeli niby? Jestem dziewczyną.
- Masz wspaniałe problemy.
- No. Powiedziałam o tym M. [ten od kubka]. Kazał mi iść lać bezdomnych albo upośledzone dzieci. Kretyn. Nie rozumie, że ja nie chcę niewinnych obijać. Tylko... no nie wiem. Wandali. Ludzi zajmujących po dwa miejsca parkingowe. Chamów i prostaków. To się czasem chyba nie da inaczej.
- Daj sobie spokój. 
- A wiesz, co się dziś stało? Jechałam tramwajem i lokomotor nagle i gwałtownie zahamował i jedna pani spadła z krzesła!
- I to jest takie zabawne?
- No nie, to jest właśnie tragiczne! Mało się nie popłakałam. Teraz się śmieję, bo obżarłam się czekoladą i mi wesoło, ale wtedy... Jedziemy sobie i ona bokiem siedziała na tych takich rozkładanych krzesełkach. I on nagle tak potwornie zahamował, że ją porwało w powietrze aż! Zrobiła koziołka i upadła na czworaka i tak twarzą grzmotnęła w podłogę, że aż huknęło! Mi zaparło dech, a potem rozdziawiłam jadaczkę i powiedziałam 'och!'. To jak na mnie bardzo intensywna reakcja! A jeden facet się zerwał z krzesła, żeby jej pomóc, ale jak zobaczył, że się sama zbiera z klęczek to usiadł z powrotem. I to było bardzo przykre właśnie i gryzłam się tym przez pół godziny, tak się wczułam. Tak mocno ta pani dostała, a przecież niczym sobie nie zasłużyła. To upokarzające! To ja właśnie nie chcę lać niewinnych i ich tak upokarzać.

Nie trzeba było długo czekać na spełnienie mojej zachcianki. Wdałam się w bójkę jakieś 3 godziny po tej rozmowie. Nie wiem tylko, czy pobiłam osobę winną czy niewinną, ale to nie jest jedyna zresztą zagadka. Cała ta bójka jest dość nietypowa. Było to tak: położyłam się już do łóżka i tradycyjnie nakryłam się po same uszy (lepiej być ubezpieczonym na wszelki wypadek. Noelle, powiem to głośno, nadszedł czas zmierzenia się z lękami. trzeba być nakrytym, bo co, jeśli by mnie chciały duchy dotknąć?). Już prawie spałam, kiedy za gorąco mi się zrobiło. I wyjmując rękę spod kołdry, zaplątałam ją w poszewkę. Kiedy już się jakoś samoczynnie oswobodziła, to jakoś tak dziwnie odskoczyła i samoczynnie walnęła mnie w ryja. A dziś mam przeciętą wargę i nie mogę pić ciepłych rzeczy. Sprawiedliwości stało się zadość.

6 komentarzy:

  1. Zgłaszam sprzeciw odnośnie postanowienia zawartego w pierwszej części notki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo (?). Cóż, trzeba było do tego nie doprowadzać. Masz swój top blogów, z tamtych ludzi się natrząsaj i szydź. Ja się już nie dam wykorzystywać, nawet Tobie. A może zwłaszcza.

      Usuń
    2. Wykorzystać? Nie demonizuj mnie.

      Usuń
    3. To się zdecyduj. Nie idealizuj, nie demonizuj. Możesz sobie być znijaczały. Lepiej?

      Usuń
    4. Beznadziejny. Yhm...

      Usuń
    5. Nie Ty jesteś beznadziejny, ptasi móżdżku.
      Idź, śnij koszmary, mailem nie mogę Ci tego powiedzieć, bo znów padł.

      Usuń