... napisałyśmy kredą nad brzegiem rzeki, w sobotę. Bo jak się jest w dwójkę, zwłaszcza nad rzeką, to jest fantastycznie. Ale wbrew temu, co myślałam, zblazowanie, które nie chce mnie wypuścić od bardzo wielu już miesięcy, nie wyklucza wcale mniejszych czy większych huśtawek. W poniedziałek ciągle lało i napis się pewnie zmył, podobnie jak mój nastrój zwyżkowy. Wstałam później niż powinnam, w rezultacie w autobusie spotkałam Hiva, który (co się zdarza często) okazał się gwoździem do mojej trumny. Opowiedział mi o obejrzanym niedawno dokumencie o prostytutkach. Otóż na Wschodzie jest tak, że prostytutki stoją sobie w witrynach, takich quasi-sklepowych i klienci mogą sobie je obejrzeć, a następnie wybrać określony numer. Bo są one oznaczone numerami. Ja wszystko rozumiem i wiem, że ten zawód istniał od zawsze i istnieć będzie i w to się już naprawdę nie mieszam, ale to dla mnie za wiele.
- Ej, co jest?
-
- No co się stało?
- Bez sensu mi.
- Ale dlaczego?
- Choćby dlatego, że ja nie chcę żyć w świecie, w którym można sobie kupić człowieka jak szynkę.
Zdruzgotany moim mokrym spojrzeniem Hiv zabrał mnie ze sobą na uczelnię, dał książkę, a później przytargał mi do domu zakupy, bo oczywistym było, że nie nadawałam się już kompletnie do bycia w świecie. Łaziłam pół dnia w kapturze na głowie i smutno mi było ogromnie, nie tylko przez te prostytutki oczywiście, tylko tak w ogóle. Czasem tak być musi. Miałam też ochotę napisać do mojego kompana, bo zawsze taką mam, kiedy mi beznadziejnie. Nie wiem, czy to dlatego, że podświadomie szukam u niego oparcia czy dlatego, że kojarzy mi się z beznadziejnością. Ostatecznie zapchałam się budyniem i jakoś dotrwałam do końca dnia.
A dziś dowiedziałam się, że jestem nietolerancyjna i nie lubię, kiedy ludzie są szczęśliwi. Very funny, naprawdę.
Sądzisz, że Twój kompan byłby zadowolony wiedząc, że budzi w Tobie głównie takie skojarzenia?
OdpowiedzUsuńSądzę, że i tak i nie. Z czego to drugie (skojarzenia z beznadzieją) byłyby mu chyba bardziej na rękę.
UsuńJesteś odmiennego zdania?
Nie znam gościa, ale pomijając to, to nie wydaje mi się by skojarzenie kogokolwiek z beznadziejnością było na rękę.
UsuńHmm.. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. A jak w takim razie jest z tym oparciem?
UsuńChyba nie mi tu odpowiadać.
UsuńEwentualnie: 'nie tu mi odpowiadać', phyhy. No bo kto ma wiedzieć, czy lepsze podświadome szukanie oparcia czy skojarzenia z beznadzieją?
UsuńPsycholog?
UsuńTak, psycholog z pewnością powie mi, co Ty uważasz za lepsze. Udam się doń tylko po to, ażeby nakreślić mu Twoją sylwetkę i zapytać o opinię w tej sprawie.
UsuńHah, zabijesz mu ćwieka.
UsuńTak, komplikowanie najprostszych spraw jest szalenie zabawne, doprawdy. Prawie tak samo jak moja nietolerancja. O ile prościej byłoby, gdybyś Ty udzielił mi odpowiednich informacji, skoro już się zainteresowałeś tematem. Ale po cóż, po cóż..
UsuńWiesz, za to im płacą.
UsuńA nie udzieliłem Ci ich już?
Jeszcze nie oszalałam, żeby dać im na sobie zarobić. Nigdy więcej.
UsuńAhm, no tak, racja. Wybacz, zdążyłam się trochę odzwyczaić od grzebania w ukrytych znaczeniach. Udzieliłeś, oczywiście.
'Nigdy więcej' sugeruje, że coś już dałaś.
UsuńNie, ale z tego co się zdążyłam zorientować, czy dam, czy nie dam, niewielka różnica. Wiesz, 'niech pani pomyśli, dlaczego tak się dzieje'. No krew człowieka może zalać.
UsuńJasne, taniej przyjść do mnie. Ostoi beznadziejności.
UsuńMam więc rozumieć, że się polecasz? Mam nadzieję, że wiesz, co mówisz. Nie ma osoby, która by sobie jeszcze zębów na mnie nie połamała. Jesteśmy więc na jednym poziomie, a nie wiem czy tak być powinno w takich sytuacjach, hmm..
UsuńNie, ironizuję sobie.
UsuńWięc jednak beznadzieja, dosłownie i w przenośni.
UsuńZresztą, choinka, prawie dałam sobie wmówić, że potrzebuję jakiejś pomocy. Ty manipulancie.
Jakiejś, owszem, ale na pewno nie mojej.
UsuńDochodzimy do stałego punktu - muszę się nie zgodzić.
UsuńDajmy już sobie spokój.