Od jakiegoś czasu prowadzę korespondencję z siostrą Hiva. Taką prawdziwą, atramentem, na kartkach. I z odciśniętymi, uszminkowanymi ustami, dla draki. I byłam właśnie zanieść jej list, który popełniłam przed paroma godzinami. Ona w swoim porusza tematy straszliwe. Pyta, czy wierzę w prawdziwą miłość. I o to, czego bym teraz chciała, o czym marzę. I o to, czy gdybym się zabiła, to czy zostawiłabym list. To nie jest wcale łatwa i przyjemna korespondencja.
Ciekawe, ilu sąsiadów myślało, że wrzucając do skrzynki rulonik przewiązany wstążką przyniosłam romantyczny list dla Hiva.
Łaziłam potem z psem w deszczu po parku. Mokre włosy pachniały mi ziołami, a przez to, że było pusto i cicho mogłam być frontmanem kapeli, która rozbrzmiewała mi w słuchawkach. Nie wiem, czy gdybym samą siebie w tym parku spotkała, to czy nie wzięłabym się za wariatkę.
Wracając przeszło mi przez myśl, że byłoby dość nieźle napisać list do jakiegoś fajnego faceta i jemu odcisnąć całusa. Nie służy ci ta wiosna - stwierdził ten, który kradnie mi kubek. Stwierdził ot tak, wcale ze mną za bardzo nie rozmawiając. No, nie służy mi. Przeklinam ją. I - jakżeby inaczej - uwielbiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz