sobota, 22 marca 2014

nibylandia

Moja znajomość z Piotrusiem Panem przeżywa renesans. Dziś go nawet nawiedziłam, rowerem drałując przez całe miasto. Bo chorych trzeba nawiedzać. On tkwi w marazmie, a ja w bałaganie. Wspólne rozmowy pozwalają nam wypracować jakieś tam pojęcie równowagi.
Kiedy robię przekrój przez moje znajomości, wychodzą mi naprawdę niezłe kwiatki. Można by zrobić album specyficznych osobowości. Niemniej jednak całkiem fajnie jest pić herbatę ze swoim niegdysiejszym szefem i kląć na czym świat stoi. Ostatecznie dochodząc do wniosku, że świnią po prostu być nie można, choćby nie wiem co. W tle koncert, którego nie pamiętam, bo pamiętać nie mogę. Dżem bez prądu. Dawne dzieje na mojej ścieżce, choć nie odżegnuję się. Co by o tym wszystkim nie powiedzieć, Rysiek miał rację. Zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy. Niezależnie od tego, jak to patetycznie brzmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz