Co roku jest tak samo, od lat. Ten dzień to nawet mój kod na domofon. Przypominam sobie, jak to bywało przed laty i pamiętam tylko jeden wspólnie spędzony 18. dzień marca. Ponoć nie powinno się dawać człowiekowi butów, bo pójdzie w cholerę. Ale Linoskoczek nie miał wtedy butów, cóż więc innego miałby dostać. Sprawdziło się jednakowoż, poszedł w świat i to całkiem dosłownie. Dziś urodzinowe życzenia mogę mu słać jedynie telepatycznie, wierząc naiwnie, że on wie, że dziś o nim myślę bardziej niż zwykle. Zastanawiam się też, co dałabym mu dziś. I jakby to było teraz, gdyby był tu gdzieś obok. Nie wiem, doprawdy. Gdyby przyszło mi obcować z jego jasną stroną, byłoby wspaniale. Byłby to jeden z niewielu ludzi, którzy potrafią poczuć to, co czuję ja. Ale Linoskoczek miał też ciemną stronę i tego bardzo bym nie chciała, tak bardzo, że czasem myślę, że to może i lepiej, że nie ma go i ja nie wiem, gdzie on właściwie teraz jest. Gdyby był przez to opanowany siałby spustoszenie ogromne, w sobie i w nas. Szkoda jednak, że nie wie, jak dalece przyczynił się do.. stworzenia mnie.
Niektórzy bardzo wyraźnie słyszą w swojej duszy głos, z którym starają się żyć w zgodzie. Tacy ludzie albo tracą rozum albo stają się legendą.
Szkoda też, że nie wie, że znam na pamięć ten film, jego film, w jakiejś części o nim samym. To jedyny sposób na to, byśmy mogli chwilę pobyć razem. To i stare listy.
A może wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz