Oto, co mnie spotkało i poirytowało. W zasadzie spotyka co jakiś czas, ale skoncentruję się na wydarzeniach mających miejsce wczoraj.
Wraz ze Strzygą udałyśmy się na maraton pisania listów. Nie jestem pewna, czy ma to jakiś wymierny sens, ale jeżeli akurat a nuż ma to..
A potem Strzyga nie będąca nigdzie od dawien dawna chciała iść do speluny. Mając dość tego lokalu przez projekt mu poświęcony nie byłam nastawiona wielce entuzjastycznie, ale udałam się tam, a tam spotkała mnie irytacja. Z 3 gości przyłaziło do mnie i pytali się, czy wszystko ok. Nie wiem, bo co. Bo siedzę sobie po prostu, bo nie szczerzę kielochów czy bo nie macham grzywą do czegoś, czego nawet za dopłatą nie nazwałabym muzyką.
Jeden opowiadał mi o butach. Że kupuje Martensy. No fajnie, tylko co ja mam na to odpowiedzieć? Chyba że fajnie właśnie. Dialog utworzyliśmy tylko w temacie Gunsów i Nirvany, gdzie tłumaczyłam mu, że oni się nie lubili. A on swoje. A potem dalej o tych butach. No to właściwie nie, nie ok.
Inny kiedy sobie stałam przylazł i próbuje mnie wciągnąć w tłum, więc tłumaczę mu, że ten kawałek nie jest fajny i nie. Ale wszystko ok?
A jeszcze inny nie rozumiał, że jedyny taniec jaki mam opanowany to pogo i odmiany pokrewne (dobra, jeszcze makarenę umiem. i to takie co leci aserehe ha nehede!). Wszelkie objęcia wpół i inne tego typu są więc niewskazane, nie dlatego, że ja taka niedotykalska jestem, ale nie umiem inaczej. Przestrzeni potrzebuję. I w ogóle. Ale czy wszystko ok? Ja pierdykam. I czemu taka smutna jestem? Nie dociera, że ja się urodziłam z takim wyrazem twarzy.
Zaszyłam się w końcu przy konsolecie, gdzie znalazłam wreszcie upragnione zrozumienie. U mnie też nigdy nie jest wszystko ok.
I właśnie zostałam na forum okrzyknięta przez szefostwo najbardziej wydajnym i sumiennym pracownikiem. Pięknie. Ciekawe, czy mnie jutro w związku z tym spytają, czy wszystko ok.
Już w szkole ciągle pytali...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz