niedziela, 20 października 2013

abstrakcje

Właśnie przybijałam plakat tłuczkiem do mięsa. To już wystarczająco abstrakcyjne. W tym domu giną narzędzia, nie ma tu żadnego chłopa, a narzędzia i tak gdzieś znikają. Dopiero co kupiłam kombinerki, a okazuje się, że nie ma młotka.
Nie o tym jednak chciałam.

Jak wiadomo - pomysły w stylu czapka niewidka, teleport, słyszenie czyichś myśli czy zaglądanie ludziom do domów (teraz możliwe dzięki linkowi 2 posty niżej, ha) to całkiem popularne marzenia, pragnienia czy zachcianki.
My z Noelle mamy też kilka innych. Najnowszym (do wczoraj) projektem był turbokocyk. To akurat nic rzucającego na kolana, bo to tylko połączenie ogrzewanego koca z teleportem. Urządzenie idealne w każdym sezonie jesienno-zimowym.
Ale inne, fajniejsze projekty to np. własna czasoprzestrzeń. Np. na łące. Normalnie, w oczach zwykłych śmiertelników, jest to zwyczajna łąka. Oni nie widzą tego, że jest tam jezioro, i pomost i drewniany domek. W domku gramofon, książki i święty spokój. I mając taką własną czasoprzestrzeń możesz sobie tam siedzieć w niej, w swoim świecie. Nawet i tydzień. Tymczasem w tym świecie normalnym, codziennym, nikt by nie zauważył, że cię nie ma, bo twoja nieobecność trwałaby zawsze tylko chwilę, niezależnie od tego, jak długo siedzisz w czasoprzestrzeni.
Inny pomysł - być geniuszką. Trzebaby się obudzić pewnego dnia jako sześciolatek, z mózgiem aktualnym i całą wiedzą nabytą do tej pory. Wtedy można byłoby tyle się nauczyć do tego czasu, być świetnym w przynajmniej jednej rzeczy. No i przy okazji być geniuszką. Bo który sześciolatek zna społeczno-regulacyjną koncepcję Kmity czy kuma, o co chodzi w przewrocie kopernikańskim? To miałoby jednak swoje minusy i to chyba całkiem spore, bo inne dzieci byłyby zwyczajnymi, stosunkowo beztroskimi sześciolatkami. Dysonans byłby ogromny i myślę, że mogłoby to być dość mocno unieszczęśliwiające.
Projekt kolejny - żeby wszyscy oprócz nas zniknęli na 5 lat. Tzn. wszyscy na 5, a niektórzy mogliby się pojawić po roku. Wówczas miałybyśmy caaaaaały świat dla siebie i mnóstwo czasu na zorganizowanie sobie życia. Oczywiście wszyscy ci ludzie, co zniknęli nie wiedzieliby, że zniknęli i że pojawili się po 5 latach, nie zarejestrowaliby tego. I rzecz jasna - nic by im się nie stało.
Pozostaje tylko problem zwierząt - bo kto by je karmił, gdyby ich właściciele zniknęli - oraz np. elektrowni - kto by je obsługiwał i czy nie byłoby jakichś katastrof przez to. 

No a wczoraj narodziła się nowa zachcianka, znakomicie obrazująca abstrakcyjność naszych mózgów.
- zobacz, motel. ale klawo byłoby się tu zatrzymać!
- a z kim?
- nie wiem, z kimś nieznanym.
- noooo! jak na filmach! 
- właśnie. np. w Buffalo 66 tak było. oni się w ogóle nie znali, jedno drugie tak wkurwiało i wylądowali razem w motelu.
- nooo, to jest super. tak się w ogóle z kimś nie znać, a coś z nim robić. ale nie że do łóżka iść.
- no wiadomo że nie. ale tak sobie jesteś z kimś, kogo nie znasz i coś właśnie robicie i wszystko inne jest w takim zawieszeniu i nie ma znaczenia.
- właśnie. i to już obojętnie czy motel czy siedzenie u kogoś w domu i nawet nie rozmawianie czy jeszcze coś innego.
- właśnie. ach. chcę kogoś nie znać!

***

Mimo całej totalnej świetności tego kawałka (i och, jak on tu brzmi!), błagam, niechże mnie ktoś od niego uwolni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz