Oto jak się kończą moje próby rozerwania się na mieście.
Miały być rolki, ale wysiadł mi staw skokowy. Nie mam pojęcia czemu, skoro nic w zasadzie takiego nie robiłam. Powiedziałam mojej matce, a ona kazała mi iść do lekarza, bo nasłuchała się od koleżanki historii o jakiejś dziewczynie rok starszej ode mnie, która niedawno umarła na raka kości. Dzięki mamo.
Stanęło na kawie i lodach, ze znajomym. I to było w porządku. Mimo pustych przestrzeni między nami, było ok, jak za starych dobrych czasów niemalże. A potem był mecz, więc wygnali nas od stolika naszego.
On pojechał, ja schowałam się w kinie. Nie spodobała mi się zmiana wystroju, zdecydowanie. Gdzie biblioteczka? Stare książki wszelkiej maści, które można było poczytać na miejscu albo kupić? No i kawiarnia, czemu się tak zmieniła? A stare lampki, telefon, poduszki? I tapeta w ikony kina? Komu przychodzą do głowy takie idiotyczne pomysły, żeby wszystko zmieniać i to oczywiście na gorsze.
Poszłam z tłumem i moją ofiarą padł nowy Allen. Sala pełna. Kino studyjne, więc obyło się bez reklam i innych tego typu rzeczy. I.. nie wiem no. Co drugi film Allena jest nieco przereklamowany. Ten właśnie był. Nie porwał mnie ani trochę. Historia o babskiej naiwności oraz przede wszystkim - przewrotności i wyrachowaniu. A fe. Może Billy z Buffalo miał rację, mówiąc, że dziewczyny są złem i śmierdzą, sama już nie wiem.
A już nade wszystko nie rozumiem ludzi - czy tylko dlatego, że jest się na filmie Allena, a on słynie z komedii, należy rechotać na filmie, który komedią nie jest?
Poszłam na tramwaj, wsiadłam, wysiadłam przystanek dalej, ot ochota. I tym samym zapewniłam sobie kolejną rozrywkę. Nie zdążywszy na poprzedni autobus, miałam szansę poczekać na następny dobrych parę chwil. A nie było to czekanie byle jakie. Wszędzie było peeeeeeeeeeeeeeełno policji. I pełno radiowozów wszelkiej maści. Jechało mnóstwo autobusów z wpisanym na tablicy 'przejazdem zamkniętym'. No bo był mecz. A potem oni, kibice, powysiadali i darli się jak opętani. Przyśpiewki mieli tego typu: zawsze i wszędzie policja jebana będzie na zmianę z proszę o ciszę będziemy jebać zawiszę. Wspaniale. Siedziałam sobie na murku i patrzyłam na to widowisko obojętnym wzrokiem. Zażenowanie na widok tego typu sytuacji już mi minęło, bo za dużo ich widziałam. Wnerwiłam się tylko w jednym momencie, jak te osły podchodziły do policjantów z psami i te psy drażnili. Co za buraki.
Na szczęście do mojego autobusu wsiadło ich niewielu. I to wszystko nie zakończyło się aż tak bardzo źle - honor uratował młody chłopak, w szaliku bądź co bądź. Stał przy szybie z słuchawkami na uszach i spokojnie czytał sobie książkę, w ogóle się tym całym zamieszaniem nie przejmując. Nawet nie było mu chyba wstyd, że on i oni mają te same zainteresowania w zakresie piłki nożnej. Nic, po prostu sobie czytał.
A ja chyba nigdy pewnych zachowań "sportowych" nie pojmę. Staram się jednakowoż pamiętać, że na starożytnych igrzyskach to dopiero byli pseudokibice. Burd może nie robili, ale zajeżdżanie koni w rydwanach czy walki gladiatorów to chyba gorsze występki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz