Jem sobie placek z malinami, kawę piję i tego słucham. Ach, cudnie.
Ma idylla skończy się jednak za parę chwil, bo wychodzę. Napisała do mnie dziewczyna z liceum, czy idę z nimi na imprezę. Nie widziałyśmy się od 5 lat. Uznałam, że to kompletnie absurdalny i idiotyczny pomysł. Więc napisałam, że idę. No i idę. Nie wiem, jak to się skończy. Wiem, że idziemy do jakiejś burżujskiej knajpy, w której dają burżujskie drinki. Po burżujskich cenach. Będę musiała szybko je stamtąd zabrać.
Leje jak z cebra, sezon na trampki się kończy, nie mam więc butów na dziś. Cóż za niedopatrzenie. Nie przejmuję się jednak. Wczoraj się przejmowałam po stokroć i w rezultacie śniły mi się osoby będące nie moim problemem. Oto jak się wczuwam. A podobno nie mam empatii.
Przybliżać wszystkich sytuacji nie będę, bo dnia mi nie stanie, ale nasz wieczny potępiony duet ma ostatnio doskonałe przygody. On, ustatkowany. W ciągu tygodnia widzi dwie inne, z czego fascynacja jedną już prawie się wypaliła, za to drugą dopiero wybucha w pełnej krasie. On dostaje pomieszania zmysłów i rozmawia o tym ze mną, swoją byłą. Jemy sobie placki kukurydziane i jabłecznik i taaaaak to wyśmiewamy. Ja jem jabłecznik z moim byłym i opowiadam mu o przypadkowym spotkaniu z tegoroczną pomyłką, z którą łączyła mnie wyjątkowo dorosła (i zarazem szczeniacka) relacja. No, czekolada była pyszna, ale żebym ja musiała go pocieszać? I wspólnie komponujemy maila do mojego lustrzanego odbicia. Tak bardzo gloryfikowałam swoją męską jaźń, aż w końcu się zmaterializowała. No cyrk na kółkach.
Idziu, mały bąblu, zdrowiej szybko. Pójdziemy do piaskownicy i na huśtawki, pokarmimy kaczki. Ten świat mnie przerasta.
Dlatego na deser o spotkaniu #3 z wesołym katem.
Wchodzę, w podniosłym milczeniu.
- O Boże.. <facepalm> z kim ja muszę współpracować...
Siadam. Siedzę. Czekam. On siedzi, patrzy, nic nie zdradza jakoby miałby się wziąć do roboty.
- No i co, będziemy tak siedzieć?
- Eee.. no pan mi się pyta? A co ja mam niby zrobić?
- No zmobilizować mnie!
- Rozważałam zjedzenie zapiekanki z czosnkiem. Ale nie jestem mściwa.
- Taaaa?! No to jak ty mi czosnkiem, to ja ci teraz pokażę!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!
- No wiem wiem, że mnie teraz nienawidzisz. Wszyscy dentyści to gnoje, wiem. Zresztą wszędzie gnoje, pedały i cykliści.
- Masz taki kolor włosów?
- Y-y.
- Szkoda.
W tle radio. Leci "Layla". On sobie zaczyna podśpiewywać.
- Y! Mmmm!
- ?!
- Mmmm!
- E, nie wiem o co ci chodzi, ale pewnie masz rację. Zresztą, co mnie twoja racja obchodzi. Wypluj.
- Mówię, że kawałek zacny!
- Clapton? No. Jest ok. Ale znam paru lepszych.
- ?
- Dylan, Hendrix. Cobain też był w porządku.
- *_*
Wstaję i się zbieram. Moja sąsiadka podchodzi doń z chustką i go wyciera.
- Co?! Opluła mnie, nie?! Hania, zapisz w karcie, że pacjentka traktuje mnie gorzej niż psa. No co? Nie śmiej się. Idź już!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz