Czuję się totalnie kretyńsko. Jak chyba jeszcze nigdy. Nie wyłożę o co chodzi, bo nawet nie umiem, ale niechże to się skończy już, bo to żenujące. O moim stanie i odczuciach z tym związanych wie jedna osoba, przed resztą udaję, że tak naprawdę wszystko gra.
Gdyby komuś do głowy przyszło się martwić (lub cieszyć) - uspokoję (lub rozczaruję) : to nic poważnego. Nic się nie stało. No właśnie, nic się nie stało.
Układam sobie puzzle, żeby się czymś zająć. Śpię popołudniami. Żeby się czymś zająć. W ogóle, dość trudno mi ze mną wytrzymać. Co za cyrk. Wrzesień pełen uniesień, nie ma co.
***
Dziś, i przez dni następne, w stolicy protesty. Moi rewolucjoniści powinni się przyłączyć. Zwłaszcza ci tam mieszkający. Obawiam się jednak, że nic takiego się nie stało. Jestem zawiedziona.
I nie rozumiem, dlaczego skoro już paraliżujemy Warszawę, nie sparaliżować innych miast. Liczyłam na to.
***
Mam dziki ubaw, kiedy odczytuję to, co mi wpada do spamu. Bo wpadają mi wiadomości z serwisu, za pośrednictwem którego wysyła się e-kartki. Zarejestrowałam się tam, żeby wysłać komuś urodzinowo-żałobną pocztówkę, jedyną, która mnie jako tako satysfakcjonowała. Zarejestrowałam się tam jako Samson. I teraz piszą do mnie Samsonie, ostatnie dni promocji takiej-a-siakiej! Samsonie, teraz w naszym serwisie nowe świetne atrakcje! Samsonie to, Samsonie tamto. Samsonie, hah.
Kurde, jak tak dalej będę chodzić po ścianach, to się już naprawdę nie powstrzymam przed migracjami blogowymi, a raczej bezsensownymi blogowymi dyskusjami. Ratunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz