Oszaleję, jak bum cyk cyk. Ten lipiec jest co najmniej jakimś nieporozumieniem. Nawet nie do końca złym czy coś, ale jakże znamiennym i dziwnym. Trudno mi się w tym odnaleźć. A do końca wciąż tydzień. Wolę się nie zastanawiać, co się jeszcze wydarzy.
Czuję się choro, naprawdę choro. Poranki, zwłaszcza dzisiejsze, są cięższe niż zwykle. Noc, niezależnie od tego, ile godzin by trwała, nie jest w stanie wymazać wydarzeń z minionego wieczoru, mam je po obudzeniu po drugiej stronie powiek i na końcu języka. I czuję się, jakby mnie ktoś pierdolnął obuchem w łeb.
I co noc śnią mi się czyjeś wargi, co noc inne, wszystkie nie te, wszystkie nie takie, do żadnych nie jestem przekonana.
I czy się zdziwiłam widząc jak ktoś sam sobie przeczy? Powinnam napisać, że nie, ale.. A niby go znam. Niby bardziej niż inni, bo przecież (naj)więcej wiem. Ale światy są dwa, ten tu i ten poza kablami. I właściwie tutaj też jest ich kilka. Tu możemy powiedzieć tak, tam już inaczej.
Zawsze kusi, by się rzucić znów w ramiona demonów z przeszłości. Nie osądzam, sama coś o tym przecież wiem. Jesteśmy doprawdy śmieszni.
A z innej historii byłaby całkiem niezła opowieść, taka do przeczytania.
Szalona, ale i tak jesteś piękna. Co ty wiesz o życiu!? Jak myślisz, ile potrzeba czasu, żeby poznać człowieka? Czego ty chcesz, od siebie, od innych, od życia? Chyba znam odpowiedź. Jesteś naj... ciekawszą, jaką do tej pory znam. To przecież nic dziwnego, to oczywiste. Jak ty nic nie rozumiesz, ty naprawdę nie rozumiesz! Naprawdę? Jakim ty jeszcze jesteś dzieciakiem! A taka mądra, taka.. Och ty ślepa, ślepa idiotko! No przecież świat się dziś nie kończy, prawda? Kocham cię, ale jesteś potworem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz