Nie popisałam się dziś. Nie daj się pognębić! napisane na ręce miał Sted i wyryte w sercu. Nie ma nic trafniejszego, bardziej sensownego i logicznego, ale tak łatwo się o tym zapomina i pół biedy jak się robi sobie krzywdę samemu, ale nie można pozwalać na to innym.
Nie byłam dziś zbyt bystra i rozsądna. Jeszcze nie ma 17, może się zdążę zrehabilitować.
To nie nasz świat - słychać smyczki z moich głośników. Płyta od Skrzypka. Teksty są jego, wychodzi więc na to, że miałam czuja od początku. Bo ja też mam zawsze rację.
To lato już jest porządnie dziwne, a dopiero lipiec, dopiero 20ty. Właściwie nie jest złe, ale jakieś ciężkie i gęste, dziś lepkie i słone. Ja wróciłam tu, pojechano mnie szukać tam i szlag mnie trafia, bo chyba jednak nie będzie tak jak przedtem no i to jednak moja wina, choć nie zrobiłam nic. Co z tego, skoro nie istnieją fakty, a jedynie ich interpretacje i moja interpretacja ma się nijak w porównaniu do tego, co czuje ktoś. Co za idiotyzm.
Przyjechałam tu, przyjechał tu Hiv. Łaziliśmy po nocy, ja w jego starej bluzie podartej, prawie że na starych śmieciach, wpieprzaliśmy pryncypałki i co chwila wybuchaliśmy absurdalnym śmiechem. To naprawdę jest klawe i oboje to cholernie lubimy. Nasze cienie wyglądają trochę żałośnie, a trochę zabawnie, a my sami jesteśmy jak z 'Miasteczka Halloween', niby żywi, ale jacyś tacy nie do końca z tego świata.
Potem znów tygodniami nic nas nie łączy, ale to wszystko się utrzymuje w milczeniu, choć czasem myślę, że już dawno nie.
To takie słodko-gorzkie. Jest ci jakoś tak nijak. I też absurdalnie i ogólnie rzecz biorąc nie najlepiej. Myślisz o tym, co cię otacza i wnioski nie są zachwycające. Zastanawiasz się, o co chodzi, że to może z tobą jest coś nie tak, że wystarczy zmienić sposób patrzenia i myślenia, a świat wokół się zmieni i wszystko już będzie grało jak należy. Spotykasz kompana w cierpieniu i to jest cudowne, bo dzielić z kimś nieszczęście jest tak samo wspaniale jak dzielić z kimś szczęście, i tak samo trudne i rzadkie. Więc cieszysz się, że nie ty sam jeden masz tak, a nie owak, raźniej ci i jemu raźniej. I jednocześnie jeszcze gorzej. Bo skoro nie tylko ty tak to widzisz, to oznacza, że wcale nie jest z tobą nic nie halo, że masz rację, macie rację, a świat racji nie ma i nie wystarczy zmienić sposobu myślenia i patrzenia, bo to niczego nie zmieni, a to by tylko oznaczało przejście na, paradoksalnie, ciemną stronę mocy. Więc towarzysz w takiej sytuacji to dar i przekleństwo, jak i wszystko inne. Czujesz się jakoś bezradniej, a późniejszy cynizm jest tylko naturalną tego konsekwencją, konieczną tarczą. A potem chcesz być sam. Samsamsam, tak dla dobra sprawy i swojego.
Takie nocne porozumienie w... nie, to nie jest taplanie się we własnym sosie ani nawet ból istnienia. To coś jak przepuszczenie przez siebie strumienia wszystkich rzeczy na świecie, które mają się nie tak jak mieć się powinny. Hiv i Blase to jedyne osoby, z którymi zdarza mi się to w taki właśnie sposób. Dobrze i źle, że w ogóle z kimś. Źle i dobrze, że aż z dwójką ludzi, a i czasem z innymi, choć jest to w nieco innym sosie podane.
Roztrajają mnie te struny i smyczki, odpowiednio dziś na mnie Skrzypek gra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz