O jedno zawieszenie mniej. A ja jeszcze bardziej nie wiem co począć ze sobą dziś. Iść spać? Niedorzeczne. Słucham sobie muzyki, którą lubię bardzo, której słuchałam za starych dobrych czasów, ale też wtedy, kiedy po północy zadzwonił telefon i już do rana spać nie poszłam. Dokładnie ten sam kawałek włączył się wtedy i teraz. Choć może w obu tych przypadkach powinnam siedzieć w ciszy, teraz też. Ale w gruncie rzeczy - co komu za różnica.
Na dobrą sprawę kiedy pisałam poprzednią notkę, to oklaski właśnie trwały, a może już nawet milkły.
Czy ja tu teraz uprawiam ekshibicjonizm?
Dziś gdzieś znów przeczytałam o rozbieraniu i pościeli. No nie wiem.
Parę godzin łaziliśmy dziś z pchlarzem po polach. Było.. Nie było. Depersonalizacja.
Po prostu mam popierdolone wrażenie, że teraz jest jakaś stopklatka i chcę w tym trwać chwilę. A jak pójdę spać, to od jutra będzie następny dzień i życie będzie się toczyło dalej, umyję kubek po porannej herbacie i pójdę do sklepu, będę odbierać telefony i wszystko będzie normalnie. I może to i jest normalne, aleee.. gówno, o. I ja nie chcę żadnego jutra ani innych bzdur, więc może, jak kiedyś, posiedzę do świtu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz