środa, 12 czerwca 2013

try not to breathe

Się duszę. Bo mam kumulację myśli czy bo jest duszno? Tyle mi po głowie chodziło, jeszcze przed paroma chwilami...
To taki długi dzień. Długi, intensywny i męczący niesłychanie. Kolejna lajfstajlowa notka. O życiu, uhm.
Zadziwiające, że najlepiej mi dziś zrobiło spotkanie z cudzym ojcem. Taki normalny gość, na luzie, z twarzą pełną, mądrą i uśmiechniętą. I wcale nie normalny, bo pokręcony równo i dokładnie, ale zawsze jest tak wesoło i sympatycznie przy nim. Dobra to rzecz jest.
I spacery wielkie, na koturnach. Poszerzana i zwężana galaktyka, jednocześnie. Nieporadne dziecięce kroki. Lubię też jednak babskie wynaturzenia. Ale tylko w wykonaniu Geppert i Osieckiej.
Niektóre rzeczy już nie będą takie same, no i dobrze, prawda? A jednak mi jakoś hmm.. nie, nie smętnie. Rzewnie ciut. To nic, to tylko zmęczenie.
Pytasz o pozytywną konkluzję, ale ja jej nie wykrzesam dziś z siebie żadną miarą. Brak negatywnej uznajmy za pozytywną, ok? Po epikurejsku.
Ahm, Zapora zdały aż 4 osoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz