Powinnam tą erotykę capslockiem wpisać. Nieważne. Na sam wpierw wstęp niemający związku z niczym, no bo jest sesja, więc po co się uczyć albo chociaż napisać krótko i na temat i wrócić do nauki. Bez sensu. Dużo lepiej wstać jutro wraz ze słońcem nóż czując na gardle i wtedy wszystko ogarniać. Albo w autobusie. Albo wierzyć w to, że spanie z notatkami pod poduszką załatwi sprawę. Sesja naprawdę owocuje zaburzeniami psychicznymi. Już nie będę o tym mówić, bo się robię monotematyczna, ale to wszystko przez zaporiadę. Nieważne.
Jem sobie kwaśne truskawki, z radością stwierdzam, że lecą teraz po 2 odcinki '1z10' i się zastanawiam, dlaczego z tygodnia na tydzień mam coraz mniej sensownych możliwości do wykorzystania moich głosów. To już naprawdę jest koniec sztuki? Z tygodnia na tydzień przekonuję się o tym bardziej. No bo dlaczego nie może być po mojemu, a jak może to tylko na chwilę?
***
Do rzeczy. Normalnie to nie myślę o pewnych rzeczach, ale mnie czasem coś zmusi. To w zasadzie jest powiązane jednak z wątkiem powyższym (ha!), bo to się dzieje jednocześnie. Muzyka 3 godziny i śmiechy chichy. A potem problemy egzystencjalne. Wkurwy i dylematy. Dołeczki i dołki, wyznanka i zwierzonka.
No i tak - co z tą blogosferą? Mówili o tym, dziś nawet, przy czytaniu prasy, że artykuł jest o tym, jak zarobić na blogu. Że Kasia Tusk, albo reklamowanie kosmetyków, albo ubrań, albo reportaże z dalekich podróży. Albo miliard innych sucharów. Na to jest popyt, taki raczej duży.
Mniejszy popyt, ale jednak wciąż popyt jest na blogi o dupie maryny (owszem, ten też jest z tejże właśnie kategorii), czyli o codzienności, jakby to powiedział mój dostarczyciel dylematów - lajfstajl, dziwko.
Po przeprowadzeniu analizy, najpierw powierzchownej, potem głębszej (na superdogłębną szkoda mi czasu, ale może w przyszłości..) doszłam do wniosków w zasadzie zupełnie niezaskakujących.
Czyta się o śniadaniach, romansach, tęsknotach, dłoniach między udami, zepsutych pralkach, dzieciach etc.
Nie czyta się o rozterkach wewnętrznych o skomplikowaniu na poziomie ekspert (to też jest talent!), o sprzecznych uczuciach (bo ekshibicjonizm uczuciowy to za mało i to pogmatwane zbyt), na Weltschmerz też już nie ma popytu (wszak to nie romantyzm), a i zwykła krytyka społeczna nie jest przyjmowana z otwartymi ramionami (bo to nie krytycy a jęczydupy). Takie rzeczy w blogosferze i nie dziwota to.
Mój esej też tak wygląda. Gadam sobie, co właśnie analizuję i nie dochodzę do niczego odkrywczego.
W każdym razie - czytamy blogi naszych znajomych, no bo to nasi znajomi. Inna opcja - czytamy blogi, z autorami których możemy się utożsamiać.
I tu sobie można wplatać koncepcje nadludzi i w opozycji psychologię tłumu. Co by jednak Weltschmerzu nie doświadczyć zbyt głęboko (zu spät).
Trzeci raz to odsłuchuję pod rząd. To chyba o czymś świadczy. Np. o tym, że nie mam gustu i muńków i grabaży powinnam. Na to też już nic się nie poradzi.
Ahm, jeszcze jedna obserwacja, już taka całkiem prywatna. Znów ten mój antyfeminizm albo i szowinizm nawet. Ukamieniowaliby mnie za to na uczelni mojej. Irytuje mnie znakomita większość kobiecych blogów. Są jakieś zbyt... Nie wiem. Albo umieram na nudę, bo nie obchodzi mnie zepsuta pralka albo wczasy z teściami albo się zniesmaczam czytając z detalami o szczegółach pikantnych nocy albo się krzywię od nadmiaru ekshibicjonizmu w jeszcze innym wydaniu. Och, bo tak tęsknię, bo twoje ramię, zapach twoich skarpetek, bo taka jestem samotna. No a przecież romantyzm już minął, no nie? I to podane w sosie dosłownym albo przeciwnie - efemeryczność na pełnym gazie. No nie rozumiem.
Czemu ja tak nie mam? Czuję się uboższa. Nie rozgrzebuję swoich tęsknot, bo to nawet nie tyle tęsknoty, co chęci, a chęci po prostu realizuję. A jak nie mogę, to też się jakoś nie pławię w tym. No dobra, pławię, ale w zupełnie innym sensie. I nie umiem o tym pisać, co za nieszczęście. Właściwie... skoro jest sesja, to może by znaleźć sobie inne zajęcie i stworzyć np. taki hmm.. sonecik. Albo o, erotyk nawet!
Co prawda ostatnie wyzwanie jakie sobie ustanowiłam (zaprosić nieznaną osobę na herbatę) brzemienne się okazało w skutki, ale czego się nie robi dla sztuki.
Jeszcze tylko ostatni raz i wracam do książek. Uhm. Nietzsche czeka.
Twój blog nie jest o lajfstajlu. Ja to wiem.
OdpowiedzUsuńJEST. O dupie maryny. Masz inną koncepcję?
UsuńOczywiście. Chyba że zakładasz sobie ten lifestyle bardzo wąsko zakrojony.
UsuńNo chwilka. Może w takim razie powiesz jaką masz koncepcję? O czym jest ten blog? I o czym jest Twój?
UsuńMoment. Patrzę na niego, tego Twojego bloga, przez klasyczny pryzmat lifestylu. Musi być więc dużo zdjęć. Opinia o kawie którą właśnie wypiłaś. Muzyka dla odwiedzających, bo to Ci się właśnie spodobało więc i wam mili czytelnicy też. Jakieś plany, relacje z dzikich imprez. Nowe gadżety/ciuchy. Mało tu tego. Czy więc jest lifestajlowy w potocznym, narzuconym przez ogół znaczeniu tego słowa?
UsuńChwilka, moment, taaak.
UsuńNo to sekunda: jest parę zdjęć. Ze 2. Jest opinia o truskawkach. Muzyka też jest! Plany są - Nietzsche. Są relacje ze spacerów. A nawet jedna z wracania do domu o świcie (!). I to z imprezy. O ciuchach też się by coś znalazło jakby się uprzeć.
Co Ty na to?
Zbyt skomplikowany sposób podania tego wszystkiego. Przerost treści nad formą.
UsuńPoza tym - Nietzsche? Sama w to nie wierzysz.
Hola hola. Przerost masz Ty. No i co że Nietzsche? Czy Ty wiesz jaki on jest popularny w kręgach młodzieżowo-hipsterskich? Bo nihilista, pesymista i w ogóle. A że to wcale nie tak.. Cóż. Ja też się dowiedziałam stosunkowo niedawno.
UsuńOświeć mnie więc - o czym jest mój blog.. nasze blogi?
Wcale nie. To Ty tak uważasz.
UsuńTaak? A Ty to co? Krąg młodzieżowo-hipsterski? Nie miałem pojęcia.
O życiu. Z naszej specjalnej perspektywy.
Tak jest właśnie.
UsuńNie skumałeś. Po 1 - czytam Nietzschego bo mnie obowiązuje na zaliczeniu. A po 2 i ważniejsze - czytam go, bo wcale nie jest taki jak kręgi młodzieżowo-hipsterskie uważają. Tak w gruncie rzeczy to powinieneś się tym zainteresować, mówię Ci.
Nie wiem czemu uroiło mi się, że napisałeś 'normalnej' zamiast 'specjalnej'. O życiu powiadasz. Ale z nas nudziarze.
Wiesz, że wyznaję tylko jedną filozofię, tak?
UsuńSkończeni nudziarze. Nic ponad przeciętność.
Ale to nie oznacza, że nie można poszerzać horyzontów. Zamykanie się w 1 perspektywie niekoniecznie jest aż tak świetne. Tym bardziej, że nie bez powodu Ci go polecam.
UsuńBeznadziejne egzemplarze.
Polecasz mi go nie bez powodu, ale wiesz że to polecenie nie będzie miało sensu. Moje horyzonty chyba są w porządku.
UsuńW porządku, nie w porządku... Mogę sobie ulżyć? Zrobię to i powiem Ci pierwszą mą myśl, jaka zakiełkowała mi w głowie: 'nie to nie, to się wypchaj'. Phyhy.
UsuńPhyhy. Dla Ciebie wszytko!
UsuńCóż za piękne, czarujące kłamstwo.
UsuńAktualnie - czysta prawda.
UsuńAktualnie czy w kontekście mojej powyższej wypowiedzi o wypchaniu? Bo to jednak różnica chyba.. tak myślę.
UsuńAktualnie czyli w tym kontekście. Już nie wiem czy doradzać Ci teraz spanie czy porzucenie nauki.
UsuńDoradź mi co zrobić, żeby przyswoić to wszystko w ciągu godziny. Ale wiesz, wszystko w porządku. Aktualnie nie znaczy wcale w tym kontekście. O, inaczej!
UsuńAktualność jest warunkiem wystarczającym do tego kontekstu, ale ten kontekst jest warunkiem koniecznym do aktualności. Czyyyyyyli... aktualność ma zakres szerszy niż kontekst. Czyli wszystko gra i dudni, główka pracuje, myślę trzeźwo i logicznie.
A spać i tak nie mogę ostatnio jakoś.
Wiesz co... Ja może jednak przeczekam aż Ci przejdzie.
UsuńNie wiem czy to nie są trwałe uszkodzenia już. Jest takie ryzyko. Miej tę świadomość.
UsuńNo ale wiesz. Twoja obecność to miód na me serce. Bądź ze mną, choćby i tylko myślami *_*
Kilka rozmów i będziesz na powrót normalna.
UsuńRozmów? W sensie tych nudnych, o życiu?
UsuńŻebyś Ty wiedział jakie mi hiciory grają w głowie... Nie wiem czy ja wrócę do siebie, nie wiem..
A czy mu prowadzimy jakieś interesujące?
UsuńNo nie. Nuda do sześcianu. O czym może zresztą gadać nudziarz z nudziarzem. W porządku, liczę więc na Ciebie, bo ewidentnie potrzeba mi (będzie) terapii.
UsuńI co, i co, zamiast narodziny tragedii (ach jak to brzmi!) ogarniać to ja tu dyskutuję o dupie maryny lub o życiu, jak kto woli. Nie mogę już, nie powinnam..
Zrób czary mary potrójne: obudź mnie o 5, dzień niech będzie zacny i niech to zdam.
Pomyślę nad tym drugim życzeniem. Zapomnij o piątej. Śpię o tej godzinie, nie budzę. Oooblej.
Usuń