poniedziałek, 3 czerwca 2013

świat stanął przed nami potworem

Och nie! Giną! Ratujcie je! Gdzie są ekolodzy?

Tak. Takiej się rzeczy dowiedziałam dzisiaj. A teraz zerkam w ekran telewizora, a tam w Panoramie mówią o kobiecie, która została sparaliżowana, bo... spadł na nią skakający z dachu samobójca.

***

Źle się dzieje, kiedy się nie wyśpię. Zasypiam na przykład wraz z pierwszymi promieniami słońca, a w godzinę później muszę wstawać. Wtedy cały dzień mam szczypiące oczy, napięte mięśnie i zmarznięta cała jestem przeokropnie. Jadę autobusem i gapię się w okno, bo ani mi muzyka nie smakuje, ani książka żadna. I tak sobie myślę. Jakby to fajnie było zamienić się z kimś wracającym z nocki. Jakby było super wracać teraz do domu, a nie z niego wychodzić. Albo najlepiej to by było przyjeżdżać dokądś po całej nocy. Nocnym pociągiem, po podróży ani przez chwilę nieprzespanej. Przestanej na korytarzu, z muzyką, przeoglądanej przez okno. Pierwszym bladym świtem. Jeszcze szaro, dzień będzie pochmurny, już pada. Pusto na ulicach, prawie żadnych samochodów, niewielu ludzi, szarych, z parasolkami, przemykających gdzieś szybko do fabryk. Albo chwiejnym krokiem wracających dopiero do domów. Miasto obce albo prawie obce. Adres dopiero co poznany albo znany tylko powierzchownie, tylko raz, gdzieś, kiedyś. Pukasz do drzwi, ale są otwarte. Musisz zamknąć je od środka, wejść pod ciepły prysznic, wypić przy oknie herbatę, obserwując budzący się dzień i miasto budzące. W głowie Niemen zaczyna i śpiewać o nadwiślańskim świcie. Skonstruować sobie z czegoś piżamę i wsunąć się do łóżka, pod ciepłą wygrzaną kołdrę. Nie spać jeszcze przez moment albo dwa wsłuchując się w miarowy oddech. Swój albo nie tylko. Poobserwować spływające po szybach krople, czuć jak się robi cieplej i cieplej. I błogo. Bo można nie myśleć o tym, co będzie jak się obudzisz. Nie trzeba wstawać o określonej godzinie, w ogóle nie trzeba. Miłe zawieszenie. Zamknąć wreszcie piekące powieki, spokojnie zasnąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz