czwartek, 27 czerwca 2013

czy coś to przebije?

Wstałam dziś o świcie chcąc się udać do miasta. Jak szybko jednak wstałam, tak szybko znów zaległam. Bo mnie moje samopoczucie dzisiejsze unieruchomiło. Z braku lepszych zajęć zaległam pod kocem przed tv. A że było jeszcze dość wcześnie to zaczęłam wgapiać się telewizję śniadaniową, a konkretnie "Pytanie na śniadanie".
I tam usłyszałam największy suchar stulecia. Autentycznie rada byłam, że leżę, bo byłabym się chyba przewróciła.
A było to tak. Z racji tego, iż mamy już lato i będziemy musieli, a bardziej: musiały lansować się na plaży w bikini, warto zrobić wszystko, by wyglądać pięknie, a nade wszystko szczupło szczupło szczupło! Więc do studia programu przyszła pani Grażyna Szapołowska ze swoją córką oraz swoją dietetyczką. Nigdy za panią Grażyną nie przepadałam. Rzekomy symbol seksu, trochę już przedawniony, a dla mnie zresztą nigdy nieadekwatny. Po mojemu brak jej klasy. Albo inaczej - sztuczna ta jej klasa. Ale co ja tam wiem o symbolach seksu. W każdym razie panie sobie gawędziły z prowadzącymi na temat tego co jeść, by mieć taką świetną sylwetkę. Pani Grażyna opowiadała z namaszczeniem, że w jej metabolizmie wszystko zaczęło się układać od kiedy tylko odstawiła gluten. Wtem wtrąca się dietetyczka i mówi o roli oczyszczania. Że trzeba się czasem przecież oczyścić. To jest bardzo bardzo ważne! Że należy pić wodę i jeść lekkostrawne produkty. I że o oczyszczaniu wiadomo już od zarania dziejów. Przecież nawet Jezus wiedział, jak ważne jest oczyszczanie.

W tym momencie moje procesy życiowe na chwilę ustały. Eee.. przepraszam, ale to znaczy, że Jezus poszedł na 40 dni na pustynię i nie jadł i nie pił po to, żeby się oczyścić? Zatroszczyć się o swój metabolizm? Zadbać o linię? Żeby potem dobrze prezentować się na krzyżu?

Świat się kończy, czas umierać.

1 komentarz: