Mam zejść na ziemię? Nie, to jakoś inaczej szło, ale sens ten sam. Zeszłam przecież. Bardziej się nie da. No, może dziś by się dało, bo dziś nie ma mnie tu ewidentnie. Plan był inny. Miałam zrobić wszystko, żeby nie musieć jutro. Nie mogłam utrzymać powiek otwartych. Teraz też nie mogę, więc nie wiem, czy ich zaraz nie zamknę. Spałam dziś na podłodze. Lubię to, bo to jak w namiocie, a ja miło wspominam każde w namiocie spanie, nawet to, kiedy spałam tam całkiem sama. Pogoda tego wieczoru była podobna jak dziś. Oczy miałam spuchnięte i cieszyłam się, że zostałam tylko ja, jezioro i pomost, na całe 2 dni. Tylko trochę cieplej jednak było.
Bo dziś jest okropnie. Jak lubię deszcz i chmury, tak dziś jest nie do ujechania. Leje od wczoraj wieczór, niebo właściwie nie ma koloru. Kiedy wyjdzie się na dwór, to przenika do szpiku kości. Wraca człowiek zmarznięty jakoś tak od wewnątrz, mokry i lepki. Jak w listopadzie. Jedynym ratunkiem wtedy rogal marciński i kawa w odpowiednim towarzystwie, w domu, na podłodze albo pod kocem. Przy Placebo, bo oni dziś determinują dzień mój.
Ale nie jest listopad i nie ma rogali. No i w ogóle.
Łażę dzień cały w swojej-nieswojej piżamie, której wcale nie traktuję jako strój do spania. To coś więcej. Jest mi w niej ciepło, miło i bezpiecznie. I jakoś tak smutno i żal też. Jak dziecko się czuję, bo ta piżama wielka jest jednak. Dziecko, co to zostało samo w domu z niewiadomych przyczyn. Mam dziś wielkie pytające oczy i niesforne kosmyki wyplatające mi się z warkocza.
Ostatnio naprawdę się zaskakuję. Okazuję się bardziej ludzka, niż bym sama siebie o to podejrzewała. W gruncie rzeczy proszono mnie o to, może podświadomie działa.
Mam dużo różnych planów na wieczór. Jak jeszcze jasno będzie, to chyba pójdę do lasu. Z słuchawkami albo bez. Jak wrócę to zapalę świeczkę, będzie mi cieplej. Zjem kanapkę albo banana. Kanapkę, banan dodaje energii i poprawia humor, ponoć, a ja już zjadłam dziś za dużo czekolady. Mam resztę wina, tak na 2 kieliszki, może je wypiję na maile odpisując. Zapowiada się wieczór całkiem zacny. O ile towarzystwo, w którym go spędzę się dobudzi i w ogóle weźmie trochę w garść.
Uczesz się dzieciaku, na wyjście z siebie trzeba być troszkę starszym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz